"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

26.06.2010

Alternatywa...

Kolejne dni spedzilam na spotkaniach z:

- Fachowcami,z ktorych kazdy mowil,to co chcial.
- Na telefonowaniu do Trzech Kroli,z ktorych zaden nie mial dla mnie czasu.
- Na codziennym jezdzeniu do chalupy,aby sie przekonac,czy aby jeszcze ona tam stoi.
- Na pracy w pocie czola w sloncu i upale przy grabieniu "trawy" i recznym jej wywalaniu /zamiast taczki/ do przydroznego rowu, co nawiasem mowiac zrobilo mi bardzo dobrze na ogolne samopoczucie.
- Na codziennym pokonywaniu setek kilometrow swoim autkiem w kolorze blekitnego nieba,co z pewnoscia uczyni ze mnie doskonalego kierowce w niedalekiej przyszlosci...
- Na nieustannym bolu glowy i...na ogolnym ZALAMANIU.
- Na spotkaniu z przemilym Fachowcem S.ktory to w sposob niezwykle szarmancki przekonywal mnie, iz ruina sie zawali jesli tylko by ja ruszyc... bo on zna i widzial takie przypadki... i ze musi byc projekt, ktorego naturalnie nikt nie mial ochoty wykonac.
- Na spotkaniu z niejakim p. Wackiem z pewnej wsi, ktory to wyremontowal juz ponoc niejedna ruine i dal sie uprosic i pojechac zobaczyc moja... a ktory to panicznie bal sie wsiasc do mojego autka,mowiac, iz z kobietami to jezdzic... troche niebezpiecznie... i przez cala droge instruowal mnie, jak mam jechac, trzymajac sie przy tym caly czas kurczowo siedzenia.
A obejrzawszy chalupe, wypalil trzy papierosy pod rzad i patrzac na mnie z glebokim wspolczuciem spytal: Pani! skad zes pani TOTO wytrzasnela!!!
A potem dal mi dobra rade: abym TOTO jak najszybciej sprzedala i kupila sobie sliczna dzialeczke i pobudowala sliczny domeczek! A gdy mu powiedzialam ze takowa mam wlasnie i ze chce ja sprzedac, aby ruine wyremontowac... juz nic nie powiedzial, tylko machnal reka z rezygnacja,nadmieniajac ze tylko... wariat moze tu zamieszkac.

- Na upragnionym w koncu i tak dlugo przeze mnie wyczekiwanym spotkaniu z Trzema Krolami,tj. najpierw z tymi ostatnimi, ktorzy okazali sie bardzo mili i bardzo zyczliwie orzekli,ze stan ruiny jest zly /co jest logiczne zreszta,jak sama nazwa wskazuje/ i ze remont... no coz, oni mi naprawde nie radza, bo tu nie ma praktycznie nic do uratowania.
I na koncu dali mi dobra rade...abym wybudowala sobie taki sliczny domeczek i ....i potem odjechali,pozostawiajac jedynie kurz na drodze.

- Na... OSTATNIM w koncu spotkaniu z moim wytesknionym PIERWSZYM, ktory pojawil sie calkiem niespodziewanie... gdy juz naprawde niczego wiecej sie nie spodziewalam i gdy w pocie czola grabilam chaszcze. Pierwszy pomimo swojego doktorskiego tytulu i niemalych zaslug w polityce... okazal sie naprawde przemilym i takim zwyczajnym czlowiekiem,ktory z wielka cierpliwoscia i stoickim spokojem obejrzal kazdy detal chalupy,po czym stwierdzil,ze jedyne co daloby sie z niej uratowac to belki stropowe,ktore byly w zadziwiajaco dobrym stanie,a ktore to wszyscy pozostali chcieli jedynie zwalac i dawac nowe. Spojrzalam zyczliwie na Pierwszego... ale niestety to byl koniec dobrych wiadomosci, bo cala reszta wraz z cegla byla do niczego,czyli do wymiany.
Po czym Pierwszy pozachwycal sie otoczeniem i oborka i nadmienil cos o hodowli jakichs tam zwierzat... po czym odjechal.
Zostalam sam na sam z moim BOSTWEM, ktore pomimo swojego urzekajacego piekna, pomalu mnie wykanczalo...
I nagle poczulam jakichs blogi spokoj, ktory na mnie splynal.
A wiec nie jest tak zle pomyslalam... mam przynajmniej WYBOR... albo remont...albo zrownanie wszystkiego z ziemia... albo reczne rozbieranie przez p. Henia... albo sprzedanie i postawienie slicznego domeczku... albo...
Jak to dobrze jest miec WYBOR - dobry i jeszcze lepszy!
I poczulam sie calkiem spokojna.

P:S.
...i jest jeszcze jedna ALTERNATYWA... ale o tym bedzie za tydzien jak wroce z pewnej eskapady!

4 komentarze:

  1. a może obórka w lepszym stanie? widziałam takie realizacje i udało się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak w lepszym, tylko ze to byl chlewik, a wtedy wyjda po czasie azotany na scianach,i ten caly smrod po swinkach, czytalam o tym w necie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy na kolejnym blogu o takim samym problemie.Wszyscy remontowicze popełniacie ten sam błąd,idziecie nie do tych fachowców.Ktoś kto buduje nowe domy(fachowiec)nie potrafi robić remontów.To jest inne podejście inny sposób działąnie.Szukaj remontowców a nie budowlańców,najlepiej z PKZtowskim(w zabytkach)doświadczeniem.My,,fachowcam"powierzyliśmy tylko 1 dom(remont)trzy następne robiliśmy w 90%sami.Jeśli chcesz się denerwować i ciągle tłumaczyć to samo...Pozdrawiamy i życzymy wieeeele wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Amelio, przeczytałam Twojego bloga od deski do deski i jakbym o sobie czytała! Ponieważ już siódmy rok mieszkam w domu, który stworzyłam z ponad 100-letniej chałupy w stanie... hmmm, podobnym chyba do Twojej - więc z moca twierdzę - DA SIĘ. Ale... facet by Ci się przydał ;-) Wiem, co mówię, bo też porwałam się na remont sama z małoletnią wówczas córką - i ciężko było. Co dla faceta jest bułką z masłem, nas po prostu fizycznie przerasta: dźwiganie ciężkich wiader, kopanie dołów, rąbanie drewna. Pierwsza zima w nowym (nie do końca zrobionym) domku jest romantyczna, ale dopiero z perspektywy kliku lat. Nie, żebym Cię zniechęcała, broń boże! NIGDY nie żałowałam tej decyzji. Ujęłaś mnie swoją wrażliwością i entuzjazmem, wiarą i optymizmem. No i trochę się teraz martwię o Ciebie ;-) Gdybyś potrzebowała jakiejś rady - niestety na odległość, ale zawsze - jestem w każdej chwili do dyspozycji.

    I jeszcze jedna rzecz mnie martwi: ktoś najwyraźniej jest Ci nieżyczliwy. To są może drobiazgi - kółko od taczki, stary kredens - ale za chwilę będziesz tam miała materiały budowlane, które są bardziej cenne. Ktoś złamał słonecznika, a potem połamie drzewka i otruje Ci psa... Powinnaś KONIECZNIE zgłosić to na policji. Spokojnie, ale stanowczo. Nawet, jeśli nic nie zrobią, muszą przyjąć zgłoszenie. Powinnaś także porozmawiać z sołtysem i, być może, z księdzem, może jeszcze z kimś we wsi. Tam się wszystkie informacje roznoszą, niech ten szkodnik wie, że cos w tej sprawie robisz, że nie jesteś bezbronna, bo teraz uważają Cię za łatwy cel. Do mnie przez dwa lata "zachodzili" faceci lokalni w wieku od 16 do 60 lat, z różnymi propozycjami ;-) wreszcie się znudzili. Ale samotna kobieta nie ma lekko...
    Trzymam więc kciuki za Ciebie i czekam na wieści. Nie poddawaj się, ale bądź twarda ;-) na romantyzm przyjdzie czas!

    PS> ja moją chałupę rozebrałam do ścian zewnętrznych, na to wylałam wieniec, więźbę i belki dałam nowe, dachówkę niestety też musiałam :-( Koniecznie zrób drenaż wokół domu. Też długo szukałam ekipy, bo do remontu nie każda się nadaje. Raczej nie architekt jest Ci potrzebny, ale konstruktor. I projekt, niestety, też by się przydał (wiem, że to koszty, ale rzetelna ekspertyza albo projekt -niekoniecznie z pozwoleniem na budowę, bo inaczej każdy "fachowiec" będzie się wymądrzał niekoniecznie z sensem).

    No coś nie moge skończyć tego posta, ale chciałabym Ci jak najwięcej poradzić, ew. podaję maila i pytaj: iwolub13@o2.pl

    OdpowiedzUsuń