"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

21.05.2016

Na ratunek pszczołom! List do rolników.

To co zaobserwowałam ostatnio, przerazilo mnie. Otóż w moim przyjaznym dla owadów ogrodzie zauważyłam od kilku dni, brak pszczół. A jeszcze na początku wiosny, gdy kwitły czereśnie, a potem jabłonie, było rojno od pszczól i trzmieli. Pisałam nawet o tym w moim ostatnim poście na początku maja, pełna euforii, gdy siedząc pod jabłonią mogłam słuchać ich  brzeczenia.
A teraz... CISZA!!!
Cisza, jakiej nie słyszałam odkąd tutaj mieszkam. Cisza, która napawa przerażeniem... i ani jednej pszczoły, ani jednego trzmiela nie ma!
Już ostatnio byłam zaniepokojona, gdy widziałam leżące na trawie i ledwo poruszające nóżkami trzmiele, które kladłam z powrotem na gałązkę, w nadziei, że ożyją!
Niestety po kilku dniach znikneły i one, jakby nagle w ogóle ich nie było. I tylko ta cisza... i ptasie trele jeszcze, a i motyli jakby mniej.

 Dlatego, choć miałam nie pisać, piszę ten apel. Nie można, tak po prostu tego wszystkiego zostawić. I Stąd mój list, apel do tych, którym na sercu leży dobro i życie tych cudownych owadów!

     

                                      

                                   Drogi rolniku i ogrodniku!


 Albert Einstein powiedzaił, że gdy wyginie ostatnia pszczoła, człowiekowi pozostaną jedynie cztery lata życia.

Ten wielki człowiek dobrze wiedział, jak wielkie znaczenie mają pszczoły.
A czy my, zwykli ludzie zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego jesteśmy tak bardzo zależni od tych owadów?

Raporty donoszą, że sytuacja jest tragiczna. I że np. w ubiegłym roku w samej tylko Pszczynie Dolnej wyginęło 5 milionów pszczół, a pszczelarze byli przerażeni. Obawiali się, iż dotarła do nas jakaś grożna epidemia. Ale przyczyną śmierci owadów okazała się nie epidemia, ale ludzka głupota i zachłanność oraz stosowanie środków ochrony roślin, z których niektóre jak np. preparat na stonkę ziemniaczaną "Fipronil" dawno już zostały wycofane.

A oto, jak wygląda nasze uzależnienie od pszczół.

 Podstawą naszego wyżywienia jest ok. 100 gatunków roślin uprawnych. To 90% zjadanej przez człowieka żywności. W naszym klimacie pszczoły zapylają 80% tych roślin.

 Rośliny te żywią także zwierzęta, które wyginą, nie mając co jeść. Zostanie przerwany łańcuch pokarmowy,na którego szczycie jest człowiek. I mamy katastrofę.

Kiedyś wyceniono pracę pszczół i innych owadów zapylajacych rośliny. Okazało się,że jest warta 16 miliardów euro rocznie. W Polsce wartość zapylania przez pszczoły jedynie rzepaku sięga 600mln zł.

Roje pszczele tworzą w ulu idealnie współpracujące społeczeństwo, gdzie każdy ma swoje miejsce i wykonuje przypisaną mu pracę. Zapylanie jest dla pszczół zajęciem instynktownym, stad często nie zważając na grożne opryski, lecą tam, gdzie czeka je śmierć.

Śmierć z ręki człowieka!

Śmiertelne żniwo zbiera wszechobecna w rolnictwie i sadownictwie chemia: opryski, często stosowane, mimo zakazu w samo poludnie, środki chwastobójcze wypalające trawę, a w tym słynny i najgrożniejszy "Roudup", który zabijaja owady na miejscu lub przez długotrwałe oddziaływanie podczas zbierania przez nie pyłków z kolejnych oprysków.

Chemią traktuje się także nasiona. A w fazie wzrostu trucizna przenosi sie na liście i kwiaty. Zbierając nektar pszczoły wchłaniają truciznę i giną po pewnym czasie lub zdezorientowane nie mogą trafić do ula, co oznacza dla nich również śmierć.
Ule pustoszeją, nie ma w nich osobników dorosłych, jedynie młode i plastry miodu, które przyciągają pasożyty i dzikie pszczoły. W ulach brak martwych pszczół, bo całe roje uciekają nie wiadomo gdzie.

Sytuacja jest naprawdę tragiczna.

I, o czym może nie wiemy, ale przez brak pszczół zawali się cały ekosystem, nie będzie roślin, nie będzie tlenu przez nie wytwarzanego. Nie będzie owoców, warzyw, zbóż!

Czy są jeszcze jakieś pytania?

Nasi przodkowie Słowianie, uważali,że pszczoły są święte, pochodzą prosto z nieba, od Boga.
I nie dośc, że zapylają rośliny, co już samo w sobie było powodem do wdzięczności, to jeszcze wytwarzają produkty, które uzdrawiają ciało i duszę. Bo przecież miód, pyłek kwiatowy, propolis to eliksiry zdrowia i sił witalnych.
Dlatego też nasi przodkowie pod żadnym pozorem nie mogli ich skrzywdzić, a już zabicie pszczoły stanowiło czyn świętokradczy, ściągający życiowe nieszczęścia.

Dlaczego więc, nie mielibyśmy powrócić do wiedzy i mądrości naszych przodków?! Zaprzestać stosowania śmiercionośnych oprysków i chemicznych środków, a zamiast nawozów mineralnych stosować kompost oraz naturalne opryski, takie jak oprysk z pokrzyw, cebuli, mydła potasowego.

Tak robili przecież nasi rodzice i nasi dziadowie, w ten sposób uprawiano ziemię od pokoleń, nie niszcząc jej i  nie zabijając stworzeń na niej żyjących. A pola i ogrody były przyjazne dla ludzi i owadów. Wszystko ze soba koegzystowało, cały ekosystem. A najmniejszy robaczek i pszczółka były przyjacielem człowieka.

Jak wyobrażamy sobie nasze życie bez tych pszczół?
Jak wyobrażamy sobie nasz ogród, w którym brak będzie ich błogiego brzęczenia?
Jaki świat pozostawimy naszym dzieciom i naszym  wnukom?!
Czy chcemy, aby były  to wyjałowione, jak stepy, ogromne i puste połacie, bez jednej pszczoły, bez motyla, bez ptaka.... bo od chemii,  wszystko skazane jest na zagładę?!

Czy takiego życia, takiego świata pragniemy?!
Czy naprawdę musimy własnymi rękoma kopać sobie i naszym najbliższym grób?
I w imię czego?
Czy w  imię większego zysku... musimy zabijać?!
OPAMIĘTAJMY  SIĘ!
Jeszcze nie jest za póżno, choć to już ostatni dzwonek, aby się opamiętać, aby zmienić nasz stosunek do świata, do przyrody, bez której nie będziemy mogli żyć!

Nigdy nie jest za póżno na to, aby  stać się jej  PRZYJACIELEM,  wspierając i nie niszcząc naszej Matki Ziemi i wszystkich stot na niej żyjących i cieszyć się jej pięknem!

 

11.05.2016

I znów zakwitły jabłonie...

.... I choć zabrzmi to, tak bardzo zwyczajnie... to właśnie to jest ten moment, na który ja przez cały rok czekam. I gdy zaczyna się ten niezwykly majowy spektakl,  muszę to zawsze, w jakiś sposób upamiętnić, utrwalić to niezwykłe piękno.
I można naprawdę, poczuć się jak w... Rajskim Ogrodzie.
A zresztą spójrzcie na to sami...

 

 




Ogród majowy jest tak piękny, zieleń tak delikatna, świeża, a majowe łąki pelne żółtych mleczy, żółto-seledynowych motyli są zjawiskowe.
Maj to najbardziej...   USKRZYDLAJĄCY  miesiąc, dodający sił witalnych i energii. A już samo patrzenie na zieleń, poprzetykaną zółtymi mleczami, wprawia w dobry nastrój.

 
 
 

Trawnika oczywiście nie koszę, dzięki czemu mam całe mnóstwo motyli i najróżniejszych brzeczących owadów, koncertujących na mleczach, pokrzywach i kwiatach.

Najbardziej lubię teraz siedzieć pod kwitnącą jabłonią, na wiklinowym fotelu i patrzeć na majowy ogród... podziwiając ten wiosenny spektakl. Mój salon jak co roku, przeniósł się do ogrodu, w którym spędzam całe dnie, a dom świeci pustkami, bo i koty powybywały i schodzą się jedynie od czasu do czasu, aby coś przekąsić, podobnie jak ja. I tylko Żabcia jest jedynym stałym bywalcem domu, ale nie próżnuje, łapie muchy, ot koteczka!







Ja również tej wiosny, nie próżnowałam i rozpoczęłam zakładanie grządek permakulturowych. Pracy przy tym był ogrom, ale za to, potem, mam nadzieję, będzie jej mniej, a ja właśnie do tego dążę.

Do tego, aby mieć czas. Czas na... siedzenie sobie pod jabłonką i czas... na zwykłe "nic-nie-robienie". Czas na zachwyt, nad tym, co mnie otacza. Nad każdą chwilą, która tak ulotną jest. Mieć czas... bo ziemia jest do kochania i do podziwiania, a nie do zaharowywania się... olśniło mnie, gdy ostatnio było wszystkiego już za dużo, a ja po prostu padałam ze zmęczenia.
Więc teraz, nie będe ani podlewała, ani pieliła... a jeśli będzie mniej pomidorów, czy marchewki, to też dobrze...
Najważniejsze... to mieć czas, czas dla siebie. Przecież po to właśnie tutaj jestem. I ta prosta prawda, dotarła do mnie tej wiosny.

 

 

A oprócz tego, to zrobilam się... " głucha" i "ślepa" ostatnio. Tak zupełnie świadomie. Zaprzestałam słuchania, oglądania i czytania. Stwierdziłam, że im więcej słucham,  im więcej wiem, tym gorzej się czuję.
Wiec zaprzestałam. I teraz mam spokój. Uprawiam sobie ten swój ogród,  a w przerwach przesiadujęw ogrodzie, napawając się jego barwami i zapachami...  i podziwiając przepiękne motyle.

I to jest  mój codzienny zastrzyk dobrego samopoczucia i spokoju.
Wystarczy, że uprawiam tą ziemię i opiekuję się zwierzętami, które zostały mi dane. A wszystko inne, cały świat, niech sobie jest, jaki jest. Ja i tak, na to nie mam wpływu.
A żyjąc tutaj...  wciąż mam wrażenie, że żyję gdzieś poza nim, w jakimś innym świecie, w którym wszystko jest takie piękne, proste i na swoim miejscu.





Pięknej i niezwyklej wiosny Wam Kochani życzę.
Dużo ciepła, a zwłaszcza tego w sercu.
A ja, jak zwykle każdego roku, robię sobie wiosenno-letnią przerwę, również od pisania.