"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

12.06.2010

Watpliwosci nieustajacych c.d....

Od chwili, gdy stalam sie wlascicielka ruiny,ktora calkiem mnie urzekla moje zycie bardzo sie ZMIENILO i sklada sie prawie wylacznie z:
- calodobowych mysli o moim CUDZIE,
- bolu glowy nieustajacym,
- coraz czestszym popadaniu w stany euforystyczno- depresyjne,
- mowieniu samej do siebie,
- maniakalnych snach o Fachowcach,
- setkach godzin spedzonych w necie na doksztalcaniu sie w dziedzinie budowlanej,
- setkach godzin spedzonych na wmawianiu sobie,ze.. wszystko sie uda,i ze bede miala naturalnie potrzebne pieniadze na remont w...wystarczajacej ilosci oczywiscie,
- zadreczaniu rodziny swoimi natretnymi myslami,
- i...tym,ze spotkam jakims CUDEM jakiegos cudownego Pana FACHOWCA, ktory sprawi CUD...i bedzie przy tym taki mily,szczery,solidny,rzetelny,cierpliwy...

Abym jednak za dlugo nie plawila sie w tej niepozadanej euforii i...nie zapominala,ze mam przeciez remont...dzisiaj wlasnie przyszlo takie MALE otrzezwienie. Otoz pan Grzesiu przeslal mi mailem wycene mojego "remontu", ktory zrobil pan Adam. Gdy to przeczytalam,to mnie... zemdlilo i rece mi opadly! Zadzwonilam wiec do pana Grzesia, ktory jest posrednikiem miedzy mna a panem Adamem, swoim kolega i powiedzialam, ze to chyba jakas pomylka...i ze to troche za duzo! A pan Grzesiu grzecznie odpowiedzial, ze to normalne ceny wg.cennika ogolnoobowiazujacego i powszechnie stosowanego... i zebym jak najszybciej dala odpowiedz, bo p. Adam ma tez i inne budowy i musi wiedziec co ma robic. Gdy nadmienilam,ze bez projektu nie moge zaczynac, bo to juz nie remont tylko przebudowa a wlasciwie to jakby nowa budowa, to pan Grzesiu bardzo sie obruszyl i powiedzial zebym nie byla taka formalistka, bo i ktoz TO TAM w tym...lesie mnie odnajdzie. Powiedzialam wiec panu Grzesiowi b.uprzejmie, ze wole juz byc formalistka niz miec wlepiona kare lub nakaz rozbiorki.I powiedzialam,ze sie zastanowie i dam mu we wtorek odpowiedz.
O Matko swieta! Odpowiedz!
Tylko jaka?! Nie,tego to ja sie naprawde nie spodziewalam, i to co mialo byc tylko "malym remoncikiem" tak jak na poczatku naswietlil to pan Slawek, okazuje sie zupelna przebudowa, a nawet wrecz budowa! Gdyz moj zrujnowany domek ma zostac do polowy rozebrany, czyli do samych okien a i mur po czesci rowniez!
Jednym slowem KOSZMAR! Nieustajacy koszmar! No wiec stoje sobie z ta moja ruina w MIEJSCU. Stoimy tak razem... nie wiedzac co dalej.A moze robic to faktycznie bez projektu,a moze pan Grzesiu ma racje? Moze nie powinnam byc taka formalistka?!
Bo i faktycznie,ktoz tam do tego lasu...zajedzie?!
Wszyscy namieszali tak mi w glowie, ze juz nic nie wiem! A te koszty, ktore podal pan Adam to tez chyba mocno zawyzone,a moze to dlatego,ze ja mimo setki godzin spedzonych w necie na douczaniu sie...i tak ciemna masa jestem, malo kapujaca jakas... i trzeba mi tak wszystko wykladac jak "krowie na rowie". I sluchajac panow Fachowcow i tak ich nie rozumiem, choc robie madre miny i kiwam glowa, ze niby tak...ze niby wiem... lub pytam ponownie...udajac ze np.nie doslyszalam! Jak dziecko jakie! I to dlatego,gdy rozmawialam z p. Adamem i p. Grzesiem to p. Adam mowil, bardzo madrze zreszta,uzywajac fachowego slownictwa, a p. Grzesiu... tlumaczyl!!! Tak powoli i cierpliwie...zupelnie jak "krowie na rowie".

No wiec stoje w miejscu...i nie pozostaje mi nic innego jak znow wyruszyc na poszukiwania jakiegos milego i uczynnego Pana Architekta, ktory mialby czas i moglby ten przeklety projekt...zrobic mi w koncu, bo chyba bez niego naprawde nie rusze!
Hmm...tylko gdzie takowego znalezc?!
A wiec moje watpliwosci i poszukiwania... nie maja konca!!!

6 komentarzy:

  1. dasz radę Kobieto! Może podjęłaś się za dania, które trochę wystaje ponad Ciebie ale robisz coś WAŻNEGO!!!!Kibicuję dalej- szkoda,ze nie jestem architektem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj do wyceny jeszcze w jakiejs wiosce obok albo poytaj w urzedzie gdzie zalatwiasz formalnosci czy nie maja jakiegos znajomego budowlańca:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z budowlańcami bywa różnie. Z uzyskaniem pozwolenia na przebudowę o ile zachowasz zewnętrzny obrys budynku i dachu nie będziesz miała kłopotów. Można to w trzy miesiące załatwić.
    Nie wiem czego oczekujesz po remoncie ale rady fachowców o wylewaniu wieńca, rozbieraniu dachu itp są całkowicie uzasadnione z tego co widzę...a to niestety kosztuje.
    Jak zobaczyłem swój kosztorys też miałem taki mętlik w głowie...przerastał trzykrotnie moje wyobrażenie o kosztach budowy do stanu surowego.
    Posiedziałem nad nim. Kombinowałem i 2/3 obciąłem i kwota się zgodziła! Resztę robię sam. Pomaga mi ojciec. Znalazł się chłopek za 20-30 zł dniówki pomaga w razie potrzeby....i jakoś idzie.
    Nie dawaj żadnych zaliczek! Żadnych pieniędzy zanim robota nie zostanie wykonana. Inaczej nie zobaczysz ani fachowców ani pieniędzy.
    Nie załamuj rąk. Skoro powiedziałaś Aaa kupują dom teraz powiedz Be...jeszcze wiele literek w alfabecie przed Tobą. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając "Muratora", z którego nieco kpimy (szczególnie ze względu na nadużywanie mającego dobrze brzmieć słowa "inwestor"),z drugiej strony, nic lepszego rynek prasy budowlanej nam nie zaproponował, trafiliśmy na odpowiedź na twoje pytanie. Może Ci się przyda.
    Na ich stornie jest kurs na inwestora i quiz dla inwestora (http://www.muratordom.pl/gazety/murator/kurs-na-inwestora/), w części quizu nr 4 takie oto pytanie:

    Wykonawca zachęca inwestora, by szybko się decydował, bo inny inwestor już „prawie podpisał umowę”.

    Wybierz najwłaściwszą odpowiedź inwestora:

    Proszę, niech pan pracuje u mnie. Dobrze?

    Nie będę się spieszył. Mam jeszcze dwóch innych kandydatów. Zastanawiam się, w czym pan jest lepszy od nich.

    Skoro tak, zgoda - zatrudniam pana.

    To idź pan sobie tam pracować. Żegnam!

    Ponieważ prawidłowa odpowiedź to druga odpowiedź, wygląda na to, że nam, "inwestorom" nie pozostaje nic innego, jak trochę pograć, gdy trzeba, udawać stanowczość i pewność oraz uzbroić się, w choćby udawaną, cierpliwość wobec powstawania domu:)

    Trzymamy z caaaałej siły kciuki za fachowca uczciwego i godnego wyzwania, jakie przed nim stanie. I za poszukiwanie architekta oczywiście też!

    Co do projektu i pozwolenia. My wychodzimy z założenia, że przezorność gwarantuje w najmniej oczekiwanych momentach poczucie wszechogarniającego "ufff". Spokój ducha wart jest każdej ceny. No i z projektem i pozwoleniem ma się większą pewność, że to, co fachowiec chce wyczyniać w domu nie sprawi, że za kilka lat trzeba będzie udać się po...projekt i pozwolenie.

    Mamy nadzieję, że nie spowodowaliśmy jeszcze większego zamieszania okołobudowlanego powyższymi wywodami. Traktuj nas tak, jak my traktujemy "Muratora" - z przymrużeniem oka;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez projektu ani rusz. To co wymyślaja samodzielnie rozmaici fachowcy potrafi przyprawić i zawrót głowy. U nas instalacja elektryczna wygladała jak urzeczywistniony sen szalonego elektryka, a izolacjach, nieoddychających tynkach i innych absurdach nie wspomnę. I weź to naprawiaj człowieku! My "małe" rzeczy robimy sami wsparci przez szwagra _ zresztą genialnego budowlańca z uprawnieniami elektryka ). Małe, czyli instalacja elektryczna, grzewcza, przebudowa ściany, ocieplenia, tynki, podłogi, komin, izolacja piwnicy. Reszta ( dach i nowe okna ) - to wynajęci fachowcy. Trwa trochę dłużej, ale cenowo się bardzo opłaca.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, dzieki za te wszystkie rady, dodajecie mi otuchy, bo rodzina orzekla, ze nie bedzie przyczyniac sie do mojego... UPADKU.
    ZiL dobry ten guiz, wezme pod uwage. Dobra, wiec uzbrajam sie w zelazne nerwy i wyruszam w samo oko cyklonu /czyt. spotkanie z fachowcami etc./ Relacja po powrocie. To pomalu zakrawa na jakis sensacyjny filmik - typu np. HORROR!
    Pa do zobaczenia kochani.

    OdpowiedzUsuń