"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

29.01.2014

Zimowy dzień.


Zima w pełni. Przymroziło.
Gdy rano wychodzę, to mróz mnie powala, a na  moim termometrze brakuje rtęci! 
W domu ciepło, napalone w centralnym, wprawdzie jest tylko 15stopni, ale dla mnie, to i tak szczyt ciepła.
Dziwne... jaka...  przywykła do niewygód się zrobiłam. Tu na tej wsi!


 


Tak więc, siedzę sobie dziś w domowym ciepełku. Za oknem mrożno, słonecznie, pięknie.
Koty powyciągane niemiłosiernie na kanapach i ciepłych parapetach, rozleniwione ciepłem, wyluzowane.
Świetują, jak co dzień.
Na kuchni pichci sie powoli i pachnie lubczykiem rosół. W  piekarniku piecze się chleb, dochodzi ciasto.
W domu pachnie dziś..."domowo"!


 


To jeden z tych dni... gdy nie robię nic na dworze, nie noszę drewna, nie hakam, jedynie palę.
Świetuję wraz z kotami. Zanurzam się w Błogostanie.












Jak ja lubię te zimowe dni... gdy wokół biało i mrożno, a w domu ciepło od ognia i zapachu chleba.
Lubię ten wszechogarnający spokój... i tą biel... i tę wiejską ciszę... to zapomnienie... !


 


To już moja trzecia zima w  tym wiejskim domu... Piękna i ...  trudna!
Bo... droga nie przejezdna... bo piec żle działa... bo woda w studni zamarzła.... Codzienna walka o przetrwanie... ! coś, o czym w mieście nie ma się nawet bladego pojęcia... a tu na porządku dziennym jest!

 Pewnie kiedyś... u schyłku życia... bedę mogła zakrzyknąć... że nic co ludzkie nie było mi obce!
A może... właśnie to jest...  to prawdziwe życie... pełne trudów i niewygód...!


 

Do południa był miły specjalista od pieca, który od dawna coś żle grzeje. Poczytał instrukcję, pomyślał, poustawiał i tłumaczył, że piec dobrze podłączony, choć brak jednego trójnika. Zrozumiałam, choć dalej nie wiedziałam. W końcu ustawił tak, że temperatura zamiast spadać, jak dotąd, będzie się utrzymywać. Powiedział , żebym się nie martwiła, jeśli nie palę w nocy, bo rury i tak nie zamarzną. I faktycznie temperatura na piecu nie spada. Choć w domu nadal 15 stopni. Zdaniem specjalisty winny jest nieocieplony strop i nieszczelne drzwi wejściowe, które zalecił wymienić.
A ja nadal nie wiem, dlaczego piec pożera tyle opału... dlaczego nie wypala go do końca... a ja co trochę muszę do niego podkładać i z tej też przyczyny nie palę w nocy.
Lecz Specjalista obiecał, że pomyśli nad moim problemem i da odpowiedż. 
Cudny człowiek... naprawdę miły... starał się... widziałam to... tak cieszyłam się, gdy przyszedł... ale jeszcze bardziej gdy poszedł!
Tak już ze specjalistami mam!

 Wróciłam do rozleniwionych kotów, które  rzuciły mi pełne nagany spojrzenie...dając do zrozumienia, żebym w końcu wyluzowała... a specjalistę olała! Co też zrobiłam!


 


A więc Carpe Diem! Koteczki!

 ... "Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie''...
mądry jednak facet był, ten  Horacy...!
I przepełniona nagłym szczęściem... że słońce... że ciepło w domku... doglądając rosołu... siadłam do klawiatury... mając nagłą i nieprzepartą ochotę coś skrobnąć.
Moje pisanie jest... takie kapryśne... przypadkowe... nie potrafię nigdy się zmusić... Musi być... kaprys... impuls... Ot tak, jak dziś!

 Po południu  biorę aparat, zgarniam psy i idziemy na spacer, którego nawet w największy mróz nie potrafię odpuścić. Uzależniłam się już od tych spacerów! 






 



Anioł... idzie z nami... tak niezauważalnie... cichutko...Wiadomo... jak to Anioł... nasz Anioł Stróż... wysłannik Loli...






 W mieście chodziłam ulicami... nie znosząc parków... żeby się zmęczyć, nie czując radości. Tutaj nawet najstraszniejszy mróz, nie jest w stanie mnie zniechęcić... wtedy czuję jak krew silniej krąży, a radość przepełnia...






 
W tej zimie, to jakaś... magia jest!
Ta bezkresna biel.... A świat taki czysty... piękny.... spokojny...!


 



Czuje się... jakbym żyła... gdzieś poza światem... w innej bajce ... oddalona o lata świetlne... od zgiełku i zamętu...!





Jak dobrze jest potem wrócić do... ciepłego domu... z ogniem na piecu i...  mruczącymi leniwie kotami...





A po południu napalę w kominku i zrobi się wtedy tak cieplutko i przyjemnie.
Przyjdą dwie sąsiadeczki i zrobimy sobie taki babski wieczór przy ogniu, sącząc aroniową nalewkę. Temat nr. 1... to oczywiście zima.
Życie wszędzie... nawet  w środku lasu... może być fascynujące!

I Wam, Kochani życzę, pięknych zimowych wieczorów!





.