To co zaobserwowałam ostatnio, przerazilo mnie. Otóż w moim przyjaznym dla owadów ogrodzie zauważyłam od kilku dni, brak pszczół. A jeszcze na początku wiosny, gdy kwitły czereśnie, a potem jabłonie, było rojno od pszczól i trzmieli. Pisałam nawet o tym w moim ostatnim poście na początku maja, pełna euforii, gdy siedząc pod jabłonią mogłam słuchać ich brzeczenia.
A teraz... CISZA!!!
Cisza, jakiej nie słyszałam odkąd tutaj mieszkam. Cisza, która napawa przerażeniem... i ani jednej pszczoły, ani jednego trzmiela nie ma!
Już ostatnio byłam zaniepokojona, gdy widziałam leżące na trawie i ledwo poruszające nóżkami trzmiele, które kladłam z powrotem na gałązkę, w nadziei, że ożyją!
Niestety po kilku dniach znikneły i one, jakby nagle w ogóle ich nie było. I tylko ta cisza... i ptasie trele jeszcze, a i motyli jakby mniej.
Dlatego, choć miałam nie pisać, piszę ten apel. Nie można, tak po prostu tego wszystkiego zostawić. I Stąd mój list, apel do tych, którym na sercu leży dobro i życie tych cudownych owadów!
Albert Einstein powiedzaił, że gdy wyginie ostatnia pszczoła, człowiekowi pozostaną jedynie cztery lata życia.
Ten wielki człowiek dobrze wiedział, jak wielkie znaczenie mają pszczoły.
A czy my, zwykli ludzie zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego jesteśmy tak bardzo zależni od tych owadów?
Raporty donoszą, że sytuacja jest tragiczna. I że np. w ubiegłym roku w samej tylko Pszczynie Dolnej wyginęło 5 milionów pszczół, a pszczelarze byli przerażeni. Obawiali się, iż dotarła do nas jakaś grożna epidemia. Ale przyczyną śmierci owadów okazała się nie epidemia, ale ludzka głupota i zachłanność oraz stosowanie środków ochrony roślin, z których niektóre jak np. preparat na stonkę ziemniaczaną "Fipronil" dawno już zostały wycofane.
A oto, jak wygląda nasze uzależnienie od pszczół.
Podstawą naszego wyżywienia jest ok. 100 gatunków roślin uprawnych. To 90% zjadanej przez człowieka żywności. W naszym klimacie pszczoły zapylają 80% tych roślin.
Rośliny te żywią także zwierzęta, które wyginą, nie mając co jeść. Zostanie przerwany łańcuch pokarmowy,na którego szczycie jest człowiek. I mamy katastrofę.
Kiedyś wyceniono pracę pszczół i innych owadów zapylajacych rośliny. Okazało się,że jest warta 16 miliardów euro rocznie. W Polsce wartość zapylania przez pszczoły jedynie rzepaku sięga 600mln zł.
Roje pszczele tworzą w ulu idealnie współpracujące społeczeństwo, gdzie każdy ma swoje miejsce i wykonuje przypisaną mu pracę. Zapylanie jest dla pszczół zajęciem instynktownym, stad często nie zważając na grożne opryski, lecą tam, gdzie czeka je śmierć.
Śmierć z ręki człowieka!
Śmiertelne żniwo zbiera wszechobecna w rolnictwie i sadownictwie chemia: opryski, często stosowane, mimo zakazu w samo poludnie, środki chwastobójcze wypalające trawę, a w tym słynny i najgrożniejszy "Roudup", który zabijaja owady na miejscu lub przez długotrwałe oddziaływanie podczas zbierania przez nie pyłków z kolejnych oprysków.
Chemią traktuje się także nasiona. A w fazie wzrostu trucizna przenosi sie na liście i kwiaty. Zbierając nektar pszczoły wchłaniają truciznę i giną po pewnym czasie lub zdezorientowane nie mogą trafić do ula, co oznacza dla nich również śmierć.
Ule pustoszeją, nie ma w nich osobników dorosłych, jedynie młode i plastry miodu, które przyciągają pasożyty i dzikie pszczoły. W ulach brak martwych pszczół, bo całe roje uciekają nie wiadomo gdzie.
Sytuacja jest naprawdę tragiczna.
I, o czym może nie wiemy, ale przez brak pszczół zawali się cały ekosystem, nie będzie roślin, nie będzie tlenu przez nie wytwarzanego. Nie będzie owoców, warzyw, zbóż!
Czy są jeszcze jakieś pytania?
Nasi przodkowie Słowianie, uważali,że pszczoły są święte, pochodzą prosto z nieba, od Boga.
I nie dośc, że zapylają rośliny, co już samo w sobie było powodem do wdzięczności, to jeszcze wytwarzają produkty, które uzdrawiają ciało i duszę. Bo przecież miód, pyłek kwiatowy, propolis to eliksiry zdrowia i sił witalnych.
Dlatego też nasi przodkowie pod żadnym pozorem nie mogli ich skrzywdzić, a już zabicie pszczoły stanowiło czyn świętokradczy, ściągający życiowe nieszczęścia.
Dlaczego więc, nie mielibyśmy powrócić do wiedzy i mądrości naszych przodków?! Zaprzestać stosowania śmiercionośnych oprysków i chemicznych środków, a zamiast nawozów mineralnych stosować kompost oraz naturalne opryski, takie jak oprysk z pokrzyw, cebuli, mydła potasowego.
Tak robili przecież nasi rodzice i nasi dziadowie, w ten sposób uprawiano ziemię od pokoleń, nie niszcząc jej i nie zabijając stworzeń na niej żyjących. A pola i ogrody były przyjazne dla ludzi i owadów. Wszystko ze soba koegzystowało, cały ekosystem. A najmniejszy robaczek i pszczółka były przyjacielem człowieka.
Jak wyobrażamy sobie nasze życie bez tych pszczół?
Jak wyobrażamy sobie nasz ogród, w którym brak będzie ich błogiego brzęczenia?
Jaki świat pozostawimy naszym dzieciom i naszym wnukom?!
Czy chcemy, aby były to wyjałowione, jak stepy, ogromne i puste połacie, bez jednej pszczoły, bez motyla, bez ptaka.... bo od chemii, wszystko skazane jest na zagładę?!
Czy takiego życia, takiego świata pragniemy?!
Czy naprawdę musimy własnymi rękoma kopać sobie i naszym najbliższym grób?
I w imię czego?
Czy w imię większego zysku... musimy zabijać?!
OPAMIĘTAJMY SIĘ!
Jeszcze nie jest za póżno, choć to już ostatni dzwonek, aby się opamiętać, aby zmienić nasz stosunek do świata, do przyrody, bez której nie będziemy mogli żyć!
Nigdy nie jest za póżno na to, aby stać się jej PRZYJACIELEM, wspierając i nie niszcząc naszej Matki Ziemi i wszystkich stot na niej żyjących i cieszyć się jej pięknem!
A teraz... CISZA!!!
Cisza, jakiej nie słyszałam odkąd tutaj mieszkam. Cisza, która napawa przerażeniem... i ani jednej pszczoły, ani jednego trzmiela nie ma!
Już ostatnio byłam zaniepokojona, gdy widziałam leżące na trawie i ledwo poruszające nóżkami trzmiele, które kladłam z powrotem na gałązkę, w nadziei, że ożyją!
Niestety po kilku dniach znikneły i one, jakby nagle w ogóle ich nie było. I tylko ta cisza... i ptasie trele jeszcze, a i motyli jakby mniej.
Dlatego, choć miałam nie pisać, piszę ten apel. Nie można, tak po prostu tego wszystkiego zostawić. I Stąd mój list, apel do tych, którym na sercu leży dobro i życie tych cudownych owadów!
Drogi rolniku i ogrodniku!
Albert Einstein powiedzaił, że gdy wyginie ostatnia pszczoła, człowiekowi pozostaną jedynie cztery lata życia.
Ten wielki człowiek dobrze wiedział, jak wielkie znaczenie mają pszczoły.
A czy my, zwykli ludzie zdajemy sobie sprawę z tego, dlaczego jesteśmy tak bardzo zależni od tych owadów?
Raporty donoszą, że sytuacja jest tragiczna. I że np. w ubiegłym roku w samej tylko Pszczynie Dolnej wyginęło 5 milionów pszczół, a pszczelarze byli przerażeni. Obawiali się, iż dotarła do nas jakaś grożna epidemia. Ale przyczyną śmierci owadów okazała się nie epidemia, ale ludzka głupota i zachłanność oraz stosowanie środków ochrony roślin, z których niektóre jak np. preparat na stonkę ziemniaczaną "Fipronil" dawno już zostały wycofane.
A oto, jak wygląda nasze uzależnienie od pszczół.
Podstawą naszego wyżywienia jest ok. 100 gatunków roślin uprawnych. To 90% zjadanej przez człowieka żywności. W naszym klimacie pszczoły zapylają 80% tych roślin.
Rośliny te żywią także zwierzęta, które wyginą, nie mając co jeść. Zostanie przerwany łańcuch pokarmowy,na którego szczycie jest człowiek. I mamy katastrofę.
Kiedyś wyceniono pracę pszczół i innych owadów zapylajacych rośliny. Okazało się,że jest warta 16 miliardów euro rocznie. W Polsce wartość zapylania przez pszczoły jedynie rzepaku sięga 600mln zł.
Roje pszczele tworzą w ulu idealnie współpracujące społeczeństwo, gdzie każdy ma swoje miejsce i wykonuje przypisaną mu pracę. Zapylanie jest dla pszczół zajęciem instynktownym, stad często nie zważając na grożne opryski, lecą tam, gdzie czeka je śmierć.
Śmierć z ręki człowieka!
Śmiertelne żniwo zbiera wszechobecna w rolnictwie i sadownictwie chemia: opryski, często stosowane, mimo zakazu w samo poludnie, środki chwastobójcze wypalające trawę, a w tym słynny i najgrożniejszy "Roudup", który zabijaja owady na miejscu lub przez długotrwałe oddziaływanie podczas zbierania przez nie pyłków z kolejnych oprysków.
Chemią traktuje się także nasiona. A w fazie wzrostu trucizna przenosi sie na liście i kwiaty. Zbierając nektar pszczoły wchłaniają truciznę i giną po pewnym czasie lub zdezorientowane nie mogą trafić do ula, co oznacza dla nich również śmierć.
Ule pustoszeją, nie ma w nich osobników dorosłych, jedynie młode i plastry miodu, które przyciągają pasożyty i dzikie pszczoły. W ulach brak martwych pszczół, bo całe roje uciekają nie wiadomo gdzie.
Sytuacja jest naprawdę tragiczna.
I, o czym może nie wiemy, ale przez brak pszczół zawali się cały ekosystem, nie będzie roślin, nie będzie tlenu przez nie wytwarzanego. Nie będzie owoców, warzyw, zbóż!
Czy są jeszcze jakieś pytania?
Nasi przodkowie Słowianie, uważali,że pszczoły są święte, pochodzą prosto z nieba, od Boga.
I nie dośc, że zapylają rośliny, co już samo w sobie było powodem do wdzięczności, to jeszcze wytwarzają produkty, które uzdrawiają ciało i duszę. Bo przecież miód, pyłek kwiatowy, propolis to eliksiry zdrowia i sił witalnych.
Dlatego też nasi przodkowie pod żadnym pozorem nie mogli ich skrzywdzić, a już zabicie pszczoły stanowiło czyn świętokradczy, ściągający życiowe nieszczęścia.
Dlaczego więc, nie mielibyśmy powrócić do wiedzy i mądrości naszych przodków?! Zaprzestać stosowania śmiercionośnych oprysków i chemicznych środków, a zamiast nawozów mineralnych stosować kompost oraz naturalne opryski, takie jak oprysk z pokrzyw, cebuli, mydła potasowego.
Tak robili przecież nasi rodzice i nasi dziadowie, w ten sposób uprawiano ziemię od pokoleń, nie niszcząc jej i nie zabijając stworzeń na niej żyjących. A pola i ogrody były przyjazne dla ludzi i owadów. Wszystko ze soba koegzystowało, cały ekosystem. A najmniejszy robaczek i pszczółka były przyjacielem człowieka.
Jak wyobrażamy sobie nasze życie bez tych pszczół?
Jak wyobrażamy sobie nasz ogród, w którym brak będzie ich błogiego brzęczenia?
Jaki świat pozostawimy naszym dzieciom i naszym wnukom?!
Czy chcemy, aby były to wyjałowione, jak stepy, ogromne i puste połacie, bez jednej pszczoły, bez motyla, bez ptaka.... bo od chemii, wszystko skazane jest na zagładę?!
Czy takiego życia, takiego świata pragniemy?!
Czy naprawdę musimy własnymi rękoma kopać sobie i naszym najbliższym grób?
I w imię czego?
Czy w imię większego zysku... musimy zabijać?!
OPAMIĘTAJMY SIĘ!
Jeszcze nie jest za póżno, choć to już ostatni dzwonek, aby się opamiętać, aby zmienić nasz stosunek do świata, do przyrody, bez której nie będziemy mogli żyć!
Nigdy nie jest za póżno na to, aby stać się jej PRZYJACIELEM, wspierając i nie niszcząc naszej Matki Ziemi i wszystkich stot na niej żyjących i cieszyć się jej pięknem!
Kochani, zapomniaŁam napisaĆ, abyście skopiowali i puścili ten list gdzie tylko się da, głównie do sadowników, sasiadów stosujacych chemię i etc. równieŻ na Fb. Wiem, To kropla w morzu, ale z takich kropek powstaje zycie.
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie!
Nie dawno na blogu wstawiłam posty z innych blogów, alarmujące o głupocie ludzkiej, działających przeciwko planecie. Twój post również przy najbliższym poście umieszczę u siebie. U nas taka cisza zapadła, jak pani W... zarządziła w stolicy opryski przeciw miejskim insektom, jej opryski doszły o do mnie.
OdpowiedzUsuńNa FB zamieściłam ciekawe czy ktoś przeczyta. :(
UsuńPrzeczyta, przeczyta :)
UsuńPrzeczyta, przeczyta :)
UsuńDzis znów obeszłam jabłonki, które jeszcze mają kwiaty, siedzialam pod tą swoją i nic...cisza, grobowa cisza, ani jednej pszczoły, nawet trzmiele poznikały, znikły tez motyle, których pełno było jescze niedawno... jaka pustka się zrobiła, to naprawdę przerażające!!!
UsuńNie dobrze...
UsuńU mnie ciagle sa. Ale jak widze winiarzy opryskujacych winorosle, to mi slabo.
OdpowiedzUsuńChodzę wśród moich kwitnacych jeszcze jabłoni, bez ani jednej już pszczoły, trzmiela i ryczę, a pięsci same mi się zaciskają!
UsuńTrzeba coś robić, mówić, pisać... tu chodzi przeciez o nasze życie!
dziękuję
OdpowiedzUsuńudostępniłam
W mojej okolicy nie stosują chemii bo grządki maleńkie i dla siebie ale wiem, ze problem jest i to ogromny. Motyli coraz mniej choć pszczoły jeszcze brzęczą. Coraz mniej żab, coraz więcej komarów, równowaga zakłócona mści się naturalnie. Pozdrawiam majowo Amelio
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twym apelem obiema rękami. U mnie to samo- pszczół coraz mniej, owoców coraz mniej, brzęczenia nie słychać. Ludzie- w tym moi znajomi- patrzą na mnie jak na wariata, kiedy tłumaczę, jak działają środki chemiczne w ich ogrodach.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że mają świadomość, a robią inaczej, no bo przecież" motyką mam to robić?" -pytają. Koszą trawę do gołej ziemi i dziwią się, że mleczy z roku na rok mniej, nie ma z czego miodku mleczowego zrobić. Nie wiem, czym te bezmyślność tłumaczyć. Ja zapuszczam mlecz, wystawiłam domek dla dzikich pszczół, jestem w trakcie zagospodarowania 60 arów kwietnej łąki, chwasty tępię motyką. co JESZCZE MOGĘ???
Jak tylko dam radę , bo technicznie jestem cienka,rozpropaguję.Dziękuję za swoistego kopa bo od dawna się zbieram do napisania swoistej odezwy do moich sąsiadów.Odezwy, listu,prośby musi być to krótkie aby ktoś omiótł wzrokiem i zrozumiał w czym problem.Mam ogród położony w takiej enklawie leśnej gdzie jest kilkadziesiąt podobnych.Przy wjeździe jest tablica.Planuję powiesić tam właśnie.Mamy ule i z trwogą patrzymy na analfabetów biologiczno-ekologicznych nas otaczających.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą gdyby ktoś spotkał zwięzły tekst na ten temat to chętnie wykorzystam.