Ostatnio przeżywałam dość trudny okres, moje trzy ukochane zwierzęta odeszły i to w sposób dość dziwny. Miałam podejrzenia co do umyślnego zatrucia, podejrzewałam dzieci sąsiadów... ale po rozmowie z tymi chłopakami nabralam pewności, że to nie oni. Odetchnęlam z ulgą, przyjmując jako ewentualną i jedynie wytłumaczalną przyczynę tych zatruć martwe, zasypywane wapnem w pobliskich "kurnikach'' kury. I choć to bardzo słabe pocieszenie, to jednak z dwojga złego lepsze to, niż umyślne działanie...
Wciąż jednak pozostał strach o pozostałe zwierzęta, owe kurniki znajdują się tuż za wsią, a wszystkie miejscowe psy i koty są ich stałymi bywalcami.
Po tym wszystkim, wszystko stało się takie... bez sensu, a ja wciąż rozpamiętywałam to, co się wydarzyło, co jeszcze bardziej pogłębiało mój smutek. Dni wlokły się bez końca, a ja omijałam wzrokiem zakupione sadzonki krzewów na żywopłot, myśląc, że teraz, to wszystko i tak, nie ma już najmniejszego sensu, skoro tak się dzieje. Myślałam co dalej zrobić i czy to miejsce, tak naprawdę jest dla mnie?!
Któregoś dnia pojechałam nad morze. Zawsze tak mam, że gdy jest mi szczególnie żle, wyruszam nad morze. A ono dodaje mi sił. przywraca równowagę. I teraz też tak się stało. Spacer pustą plażą, szum morskich fal, radosny krzyk mew sprawił, że poczułam nowy przypływ sił, a wszystkie smutki nagle odplynęły w dal... wraz z morskimi falami.
I poczulam się lepiej. Wrócilam do domu z nowymi siłami... i zaraz, następnego dnia... chwycilam za szpadel. W ciągu dwóch dni posadzilam, jakby nigdy nic... 130 sadzonek krzewów! Wprawdzie krzyża i kolan nie czułam i fizycznie byłam padnięta, ale moja głowa była wolna...!
Sadzonek krzewów starczyło zaledwie na cały przód płotu... po bokach i z tyłu jest siatka leśna, mocno już sforsowana, również przez leśne bractwo, tak więc latem bedę musiała o nowej pomyśleć... i choć bardzo nie lubię się grodzić, innej rady nie ma...
A więc znów potwierdziła się znana prawda... praca, ciężka, fizyczna... i taka od serca... zdaje się być apogeum na ludzkie dolegliwości i najlepszym terapeutą.
I znów zaczęły cieszyć zwykłe rzeczy, o których tak szybko zapomniałam... słońce.... wiatr... pierwsze wiosenne kwiaty... szybujące po niebie żurawie... male, posadzone krzewinki.... A świat znów stał się przyjazny i życzliwy...
A ponieważ tak już w życiu bywa, że zwykle po burzy przychodzi słońce... a wszystkie dobre rzeczy wydarzają się parami... tak i mnie zaczęło to spotykać....
I kolejną dobrą rzeczą, która się wydarzyła była niespodzianka od MNEMOSYNE!
Gdy Mnemo wystawila swoje prace na blogu, zachwyciłam się szafeczką na klucze... i napisałam, że stale szukam wszędzie tych swoich kluczy... więc może kiedyś, nabędę od niej podobną szafkę, ale na razie muszę zrobić ogrodzenie, bo te zwierzaki najważniejsze przecież....
I wtedy Mnemo... wysłała mi tę szafkę, na otarcie łez po tych zwierzakach... i zebym już nigdy więcej kluczy szukać nie musiała!
I tak oto, owo cudo znalazło się u mnie!
Kluczowa szafeczka jest śliczna i roztacza wokół wspaniały zapach oleju... a wiejski ornament pasuje do moich klimatów...
Mnemo DZIĘKUJĘ!!!
I tak oto, ostatnio w moim życiu, obok tych smutnych chwil, zaistniało też, tak wiele dobrych i życzliwych. To słowa i gesty od Was kochani, od moich blogowych przyjaciół.
To również horoskop astrologiczny o moim obecnycm miejscu zamieszkania... od PATJOLI. Serdeczne dzięki Kochana.... ależ przyprawilaś mnie o zawrót głowy!?
To także chęć pomocy dla moich zwierząt od... Najważniejszej Kury w Pastelowym Kurniku. Dzięki HaNA!
Ale nie tylko to... to również i przede wszystkim, pełne ciepła i empatii wpisy na blogu, WASZE KOMENTARZE... które tak wiele pocieszenie mi dały w tych trudnych chwilach, pozwalając uwierzyć, że są jeszcze na świecie ludzie myślący podobnie... i że miarą człowieczeństwa będzie zawsze stosunek do naszych braci mniejszych... i to, jakie to ważne, wśród całego zamętu i obojętności tego świata!
A ja... widać tak już mam, że te zwierzęta tyle miejsca w tym moim życiu zajmują... a ja będę pewnie już zawsze je przygarniać... i nic na to poradzić nie mogę?!
Nigdy nie dziękowałam, więc teraz, gdy nadarza się okazja... i może zabrzmi to patetycznie, ale co tam... DZIĘKUJĘ KOCHANI!!!
A wszystkie moje zwierzątka i machają do Was radośnie swoimi łapeczkami!!!!
Wciąż jednak pozostał strach o pozostałe zwierzęta, owe kurniki znajdują się tuż za wsią, a wszystkie miejscowe psy i koty są ich stałymi bywalcami.
Po tym wszystkim, wszystko stało się takie... bez sensu, a ja wciąż rozpamiętywałam to, co się wydarzyło, co jeszcze bardziej pogłębiało mój smutek. Dni wlokły się bez końca, a ja omijałam wzrokiem zakupione sadzonki krzewów na żywopłot, myśląc, że teraz, to wszystko i tak, nie ma już najmniejszego sensu, skoro tak się dzieje. Myślałam co dalej zrobić i czy to miejsce, tak naprawdę jest dla mnie?!
Któregoś dnia pojechałam nad morze. Zawsze tak mam, że gdy jest mi szczególnie żle, wyruszam nad morze. A ono dodaje mi sił. przywraca równowagę. I teraz też tak się stało. Spacer pustą plażą, szum morskich fal, radosny krzyk mew sprawił, że poczułam nowy przypływ sił, a wszystkie smutki nagle odplynęły w dal... wraz z morskimi falami.
I poczulam się lepiej. Wrócilam do domu z nowymi siłami... i zaraz, następnego dnia... chwycilam za szpadel. W ciągu dwóch dni posadzilam, jakby nigdy nic... 130 sadzonek krzewów! Wprawdzie krzyża i kolan nie czułam i fizycznie byłam padnięta, ale moja głowa była wolna...!
Sadzonek krzewów starczyło zaledwie na cały przód płotu... po bokach i z tyłu jest siatka leśna, mocno już sforsowana, również przez leśne bractwo, tak więc latem bedę musiała o nowej pomyśleć... i choć bardzo nie lubię się grodzić, innej rady nie ma...
A więc znów potwierdziła się znana prawda... praca, ciężka, fizyczna... i taka od serca... zdaje się być apogeum na ludzkie dolegliwości i najlepszym terapeutą.
I znów zaczęły cieszyć zwykłe rzeczy, o których tak szybko zapomniałam... słońce.... wiatr... pierwsze wiosenne kwiaty... szybujące po niebie żurawie... male, posadzone krzewinki.... A świat znów stał się przyjazny i życzliwy...
A ponieważ tak już w życiu bywa, że zwykle po burzy przychodzi słońce... a wszystkie dobre rzeczy wydarzają się parami... tak i mnie zaczęło to spotykać....
I kolejną dobrą rzeczą, która się wydarzyła była niespodzianka od MNEMOSYNE!
Gdy Mnemo wystawila swoje prace na blogu, zachwyciłam się szafeczką na klucze... i napisałam, że stale szukam wszędzie tych swoich kluczy... więc może kiedyś, nabędę od niej podobną szafkę, ale na razie muszę zrobić ogrodzenie, bo te zwierzaki najważniejsze przecież....
I wtedy Mnemo... wysłała mi tę szafkę, na otarcie łez po tych zwierzakach... i zebym już nigdy więcej kluczy szukać nie musiała!
I tak oto, owo cudo znalazło się u mnie!
Kluczowa szafeczka jest śliczna i roztacza wokół wspaniały zapach oleju... a wiejski ornament pasuje do moich klimatów...
Mnemo DZIĘKUJĘ!!!
I tak oto, ostatnio w moim życiu, obok tych smutnych chwil, zaistniało też, tak wiele dobrych i życzliwych. To słowa i gesty od Was kochani, od moich blogowych przyjaciół.
To również horoskop astrologiczny o moim obecnycm miejscu zamieszkania... od PATJOLI. Serdeczne dzięki Kochana.... ależ przyprawilaś mnie o zawrót głowy!?
To także chęć pomocy dla moich zwierząt od... Najważniejszej Kury w Pastelowym Kurniku. Dzięki HaNA!
Ale nie tylko to... to również i przede wszystkim, pełne ciepła i empatii wpisy na blogu, WASZE KOMENTARZE... które tak wiele pocieszenie mi dały w tych trudnych chwilach, pozwalając uwierzyć, że są jeszcze na świecie ludzie myślący podobnie... i że miarą człowieczeństwa będzie zawsze stosunek do naszych braci mniejszych... i to, jakie to ważne, wśród całego zamętu i obojętności tego świata!
A ja... widać tak już mam, że te zwierzęta tyle miejsca w tym moim życiu zajmują... a ja będę pewnie już zawsze je przygarniać... i nic na to poradzić nie mogę?!
Nigdy nie dziękowałam, więc teraz, gdy nadarza się okazja... i może zabrzmi to patetycznie, ale co tam... DZIĘKUJĘ KOCHANI!!!
A wszystkie moje zwierzątka i machają do Was radośnie swoimi łapeczkami!!!!
Bardzo się cieszę Amelio, że wrócił Ci optymizm. Chyba nie masz wyjścia - w kwestii ogrodzenia. Aż nadto dobrze wiem, jakie to kosztowne. Ale za to zwierzęta będą bezpieczne. Nie wyobrażam sobie moich piesków chodzących samopas, umarłabym ze strachu, bo nie ma siły - prędzej, czy później źle to się kończy. Klecimy właśnie płot - nie mamy wyjścia...
OdpowiedzUsuńU mnie plot w zasadzie jest, z przodu drewniany, reszta siatka lesna, tylko ze przy moich psach to nic nie dało, zostal dawnojuz sforsowany, wiec trzeba cos nowego sklecic... nie ma wyjscia....
UsuńUszy do góry!
OdpowiedzUsuń\Wiem po sobie. Po grudzie, ale trzeba żyć i szukać promyczków...;)
pozdrawiam ciepło :)
tak jest zawsze słońce i deszcz... wszystko w zyciu się przeplata!
UsuńPo smutkach zawsze wychodzi słońce.
OdpowiedzUsuńDobrze, że samopoczucie masz Amelio lepsze. Ja też jestem zdania, że ciężka praca odciąga skutecznie od smutnych, ponurych myśli.
Pozdrawiam serdecznie :)
smutek i ból maja to do siebi,że z czasem mijają... i na szczęście!
UsuńMiło, że z wiosenką optymizm Ci wrócił.
OdpowiedzUsuńMnemo to wspaniałą dziewczyna, przecież z Mazur :)
Głowa do góry.
Uściski
Wróciłam z rautu i cieszę się, że szafeczka już u Ciebie i nie będziesz już szukać kluczy:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńI jaki porządek zapanuje wreszcie!
UsuńJolu, wiosna to magiczna pora i leczy wszystkie zimowe smutki...
UsuńPodczytuje Twoj blog od dluzszego czasu, i czekalam na taki zwrot akcji.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze zawitalo do Ciebie, twoich mysli, sloneczko po tych trudnych przezyciach.
Wlozylas kawal serca w ten dom i miesce ktore ukochals. Nie mialam smialosci aby Ci cokolwiek doradzac odnosnie sprzedazy domu. Wedlug mnie, to nie jest rozwiazanie.
Ty jestes waleczna, zyjesz tam i widzisz ten ogrom nieszczesc. Walcz, i nie poddawaj sie!
Wszystkiego najlepszego dla Ciebie Twoich czworonogow - glowa do gory!
PS. Mnemo, to czarodziejka, wiec skrzyneczka na klucze niech czaruje przed zlym, i chroni cala Twoja zagrode.
Cieszę się, że wpadlaś!
UsuńTak, Mnemo to czarodziejka, a skrzyneczka z pieknym cielęcym motywem, ma napewno czarodziejska moc, i uchroni póki co od wiecznego szukania kluczy. Pozdrawiam srdecznie
Cieszę się Amelio, ze u Ciebie lepiej, że odzyskałas blask i sens! Ściskam Cię serdecznie i wszystkiego dobrego zyczę!:-))***
OdpowiedzUsuńcieszę się,ze wróciłas na własciwe tory:)
OdpowiedzUsuńNo tak Olga, zycie toczy się dalej i trzeba sie temu poddac, a wiosna nastraja optymistycznie!
Usuńnie napisze nic innego niż pozostali, po prostu cieszę się, że u ciebie lepiej, cieszę się bardzo! ściskam i wysyłam pozytywna energię, którą jestem chwilowo podładowana ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki zielononóżko... sciskam również!
UsuńAmelio, podziwiam, 130 krzaczkow! Szapo!
OdpowiedzUsuńSliczne krokusy:)
A szafeczka, gdy ja Mnemo pokazalo, tez wywolala moj zachwyt:) Fajnie, ze jest u Ciebie:)
Trzymaj sie cieplo!
Kasiu, Mnemo to czarodziejka i pewnie wyczaruje nowe szaffeczki i nne cudeńka!
Usuńpieknej wiosny zyczę
Dobrze, że już lepiej i że robisz coś, żeby zwierzaki w przyszłości ratować. U nas też rok zaczął się nienajlepiej, ale też wraz z wiosną wszystko zaczyna się układać. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńNatalio, wiosna to magiczna pora i czyni cuda, w ludziach tez!
UsuńOby teraz wszystkie dni były jasne.
OdpowiedzUsuńCzasami potrzebne jest oderwanie się od codzienności i spojrzenie na wszystko z innej perspektywy; przeżyłaś żal, rozpacz, pewnie i bunt, może zwątpienie, teraz sprawy nabrały innego wymiaru, może z tego powodu, że śmierć Twoich zwierząt nie była celową robotą; pozdrawiam Cię serdecznie.
Szafeczka cudna.
Tak, wierzę Marysiu, że to nie było umyslne i to daje wielkie pocieszenie!
UsuńSciskam mocno
To ja Ci dziękuję, że jesteś.... to co robisz, dodaje otuchy, że jednak DA SIĘ!
OdpowiedzUsuńMy też walczymy - wciąż - z ogrodzeniami, to ważne, jeśli się ma zwierzęta. Wszystko dla nich przecież ;)
Z wiosną przychodzi nowe życie... nowe chęci, perspektywy, nadzieje...
Ale te 130 sadzonek to... SZACUN ;-)
Trzymaj się, kochana, ściskam najczulej.
Widzisz Inkwi jakie my słabe kobity silne jesteśmy... i żadna z nas nawet o to by się nie podejrzewala, a dokonujemy prawdziwych cudów... Ty, ja i te wszystkie znane nam dziewczyny!
UsuńUsciski
ps
czy wybieracie sie w moje strony?
Też nie lubię się grodzić ale czasem po prostu trzeba. I basta. I amen.
OdpowiedzUsuńCo w środku to i na zewnątrz ... i odwrotnie. Zewnętrza i rzeczywistości czasem nie możesz zmienić ale zawsze można zacząć od siebie. Chociaż to trudne, bardzo. Ale Tobie Amelio się udało. Szacun i podziw. Ja bym się poddała.