Póżne lato obfitowało w serię niespodziewanych i dziwnych zdarzeń.
Ale zacznę może od początku, skoro tak długo mnie nie było, a mój ostatni post jeszcze prawie wiosenny... a więc tak szybko to wszystko mija?!
Ale wracając do lata, to muszę zaznaczyć, iz było to naprawdę wyjątkowe lato. Lato, w którym traciłam coraz bardziej nadzieję, że cokolwiek w ogóle zacznę, że cokolwiek ruszę do przodu. A wszystko mnie przytłaczało... a najbardziej chyba myśl o... pustym stanie konta... które to stało się głównym winowajcą mojego remontowego zastoju!
Cóż... odkąd stałam się ''wolnym strzelcem'', porzucając wygodne i bezpiecznie poukładane życie... mam wprawdzie wolność i... życie z pasją \remont\ ... lecz cechujące się w zamian... wzlotami i upadkami... jak to zwykle u wolnych strzelców bywa.
Tak więc patrzyłam sobie... na czarne, dziurawe ściany, przez które zimą tak równo piżdziło ...
... na rozwalony płot i bramę, której już ni otworzyć, ni zamknąć się nie dawało.... leżała więc tak sobie powalona bidulka... a ja już nawet jej podnosić nie usiłowałam...
Z tym widokiem żyłam już czwarty rok. I podczas, gdy do tego wszystkiego zdążyłam już jakoś przywyknąć.... tak do zimna raczej przywyknąć się nie da. Wiedziałam tylko, że dom muszę czymś ocieplić... myślałam o glinie... ale sama nie wiedziałam jak się za to wszystko zabierać...!
Ale nie... nie, żebym popadała w jakieś szczególne zniechęcenie.... na to i tak nie mogłam sobie pozwolić, w natłoku codziennych spraw, które należało bezzwłocznie wykonać, a dom wymagającym bywał...!
Odawałam się więc jak zwykle i z pasją dalszemu... ''odchaszczaniu'' terenu, które to z racji, że ręczne stało się już zajęciem permanętnym. Uprawie pierwszego w życiu warzywniaka i realizowaniu się w związku z tym ''przetworowo''. Studiowaniu w dalszym ciągu i nie bardzo wiadomo po co, budowlanych forów. Jak również na zakupie, co stało sie już letnią tradycją... 10 ton piachu, kilku worków wapna oraz cementu. Na apelowaniu o wolontariuszy. I po prostu na.... czekaniu.
Na co?
Sama już nie wiedziałam!? Zapewne na jakiś cud!!!
Myśli o zimie odsuwałam jak najdalej... tak jakby owa nigdy nadejść nie miała... albo jakbym miała wyemigrować do jakiegoś bardzo odległego i ciepłego kraju... ba, nawet drewna nie szykowałam!
Zastój, jednym słowem, kompletny zastój!
W chwilach trudnych... zbierałam moją wciąż powiększającą się psią gromadką... właśnie tego lata powiększoną o suczkę sąsiada, która w dość zaawansowanym stanie pewnego dnia ''przyemigrowała'' do nas, znajdując sobie wygodne miejsce w oborze, rodząc tam swoje dzieci i już pozostając....
i udawaliśmy się na dłuuuuuuugie spacery....
.... Kocia gromadka również tego lata... się rozrosła... a obserwowanie jej było nader kojącym zajęciem.... balsamem... dla remontowo i nie-remontowo znękanej duszy...!
... a w domu zaczynało roić się od kociąt wszelakiej maści i wieku...
.... Aż Maks stracił w końcu orientację... ale widać polubił kociaczki...!
... A czas tak sobie płynął ... swoim zwykłym, wartkim rytmem... nie mając ani odrobiny litości...!
I w końcu, gdy doszłam do wniosku, że już na pewno nic... absolutnie nic, się nie wydarzy... staje się rzecz niezwykła!!!
Rodzina, która z racji mojego nabycia Ruiny, nie chcąc przyczyniać się do mojego dalszego... zrujnowania, odsuwa się na długie lata... nagle w jakiś niewytłumaczalny sposób... zmienia zdanie i ... staje się rzecz dziwna! Będący u schyłku życia dziadek... przeznacza odłożone na.... nagrobek pieniądze... na mój dalszy remont!!!
Żebym wreszcie ciepło miała! Jak sam to telefonicznie mi oznajmia! Nie mogę uwierzyć, to naprawdę zakrawa na cud!
I właśnie wtedy, u schyłku lata, gdy już wszelkie nadzieje zostały niemalże pogrzebane... przyjeżdża kuzyn z kolegą... przyjeżdża syn, córka i wspólnie zaczyna się dalszy remont!!!
Zaczynamy ocieplać dom i stawiać płot. Mój pomysł z ociepleniem gliną upada, nikt nie podejmuje sie tego robić, również rezygnujemy z glinianego płotu, z racji jego możliwego wymywania przez opady.
Czasu jest zreszta niewiele, jest juz przecież póżne lato, pogoda wprawdzie dopisuje, ale nie wiadomo jak długo. Należy sie więc spieszyć. Wybieramy więc ocieplenie z wełny mineralnej i płot z surowych desek i starej cegły.
I tak wszystko rusza pełna parą. Deski na płot okorowywujemy i malujemy sami.
Malujemy również cały dom, a ja obrzucam gliną kominek, żeby choć troszkę... pobabrać się w błotku.
I dom zmienia się nie do poznania! Z czerniejącej zgrzebnej ruiny... staje się nagle elegancką Białą Damą... do której wciąż nie mogę się przyzwyczaić!
Dróżkę układamy ze starej cegły.
Tak więc póżne lato okazało się dla mnie nad wyraz łaskawe. A pomoc rodziny stała sie nieoceniona. Po raz pierwszy od czterech remontowych lat i samotnego zmagania sie ze wszystkim, poczułam luksus wspólnego działania i pomocy, gdy nareszcie bylam wolna od ustawicznego myślenia o wszystkim, zalatwiania decydowania i budowania! Tego lata wszystko było inaczej! To inni decydowali za mnie, podejmowali decyzje, myśleli. A ja odpoczywałam od tych wszystkich najżmudniejszych i najtrudniejszych chyba spraw, poświęcając się jedynie zwykłej pracy rąk.
To było wyjątkowe lato. Lato... w którym uwierzyłam po raz kolejny.... że wszystko jest MOŻLIWE!!!
I... że cuda zdarzają się naprawdę! I... że czekać na nie warto!
Amelio, tak się cieszę,że tak CUDownie się wszystko ułożyło. Biała Dama jest piękna. Płot i ścieżka i Twój gliną obrzucony kominek. Cieszę się, bo i TY się cieszysz. Ściskam czule
OdpowiedzUsuńTak właśnie dom wygląda, gdy po raz pierwszy go ujrzałam... lsnił bielą w słońcu, choć nadgryzioną dość mocno w czasie... był piękny... więc przywróciłam mu to co mu się nalezało! Pozdrowionka.
UsuńJakże się cieszę!!!!!!!!!!! No to już nikt teraz nie odbierze mi mojego optymizmu...zawsze mówiłam,że trzeba wierzyć a człowiek jak jest na swoim miejscu to będą dziać się cuda!!!!!!!!! jak u Ciebie!!! hura!!! ciesze się razem z Tobą!! ale fajnie:):)A biała dama??? Cudna!!!!niech Ci się dalej wiedzie jak najlepiej!!!
OdpowiedzUsuńTak, to ważne, aby być na swoim miejscu... wtedy Wszechswiat sprzyja!
UsuńTobie też zyczę tego swojego Miejsca!
Serdeczności.
hurrra! i brawo dla rodziny!:)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak rodzina!
UsuńOpowieść, którą trzeba przekazywać wszystkim!
OdpowiedzUsuńWidocznie musimy dojść do granicy wytrzymałości i zwątpić we wszystko, a dopiero wtedy zdarzy się cud.
Serdeczności!
Witaj Magdo! Wiesz, myslę, że trzeba naprawdę wierzyć, że się uda... ja gdy dom tylko zobaczyłam , choć był ruiną... nie miałam zadnych watpliwości! A potem było trudno... dom bardzo mnie testował... zanim pozwolił na cuda!
UsuńWygląda cudownie!
OdpowiedzUsuńDziekuję i pozdrawiam serdecznie!
UsuńWspaniale, gratulacje!
OdpowiedzUsuńWitaj w mojej ,,starej chacie,, , fajnie,że się podoba. pozdr.
UsuńNie odzywasz się, a potem zwalasz naród na kolana.
OdpowiedzUsuńBiała Dama niczym dworek. Bardzo BUDUJĄCY ten post, do mailingu dla niedowiarków jak znalazł.
Uściski serdeczne ślę
Jolando, cieszę się, ze do mnie wpadasz, choćja tak bardzo rzadko u Ciebie goszczę, ale duchem jestem z Tobą.
UsuńWiesz, światu potrzebne są takie budująco-optymistyczne historie... posród tych wszystkich negatywizmów, o których wszedzie pełno!
Cudnie, cudnie, cudnie! Bardzo się cieszę że zima tym razem w luksusach! Będzie ciepło i pięknie. Dobrze jest wiedzieć że nie jest się samemu! Ech, a takie zastrzyki gotówki i nam by się przydały, bo powoli u nas ostatnio, powoli... Ściskam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTak, mam nadzieję, że wreszcie tej zimy będę miała luksus ciepełka!
UsuńI Tobie życzę takiego gotówkowego cudu!
Twoją opowieść przeczytałam jak baśń o szczęśliwym zakończeniu; strasznie cieszę się, że rodziną Cię wspiera, pomaga, bo nic gorszego nad obojętność bliskich; jak dom wypiękniał, dużo zyskało otoczenie przez płot, a wszystko do siebie doskonale pasuje kolorystycznie; zwierzęta wyczuwają Twoje dobre serce i garną się do domostwa, bo wiedzą, że nie wypędzisz; bardzo optymistyczny post, cieszę się razem z Tobą; pozdrawiam Cię serdecznie, Amelio.
OdpowiedzUsuńA ja cieszę się Kochani, że znów jestem z Wami. Za tak wiele jestem Wam przecież wdzięczna, tyle optymistycznych słów wciaż od Was słyszę... ech, kiedys o tym jeszcze napiszę... a póki co... niech ten post będzie.... ku pokrzepieniu serc!
UsuńDla Was Wszystkich!
Tak jak cały mój blog... bo jesli ja...jakaś zwykła kobieta... dałam radę ze wszystkim... może tylko oznaczać, że naprawde nie ma rzeczy NIEMOŻLIWYCH!!!
Trzeba tylko w to uwierzyć!
Serdeczności posyłam!
Ach jaki optymistyczny post Amelio!
OdpowiedzUsuńChociaż jak czytałam o Twoich wcześniejszych zmaganiach z gliną i zimnem to było jak fascynująca powieść i cudna przygoda - przynajmniej z zewnątrz. Ciepłej zimy życzę.
Witaj Pellegrino, cieszę się z odwiedzin.
UsuńTak, to wszystko przez co przeszłam, teraz z perspektywy czasu... można odczytać jako niesamowitą przygodę. To chyba moja największa przygoda życia! Uściski posyłam.
Cudownie, gratulacje! Dom i otoczenie wyglądają fantastycznie. Kominek też ciekawy, my też właśnie postawiliśmy kominek. Pozdrawiam ciepło i oby kolejny czas był tak samo łaskawy dla Ciebie!
OdpowiedzUsuńKominek to cudowna sprawa w zimowe wieczory... wszystkiego dobrego Natalio, uściski..
UsuńWszystko zmieniło sie nie do poznania.... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki!! To niewiarygodne, że z takiej ruiny powstał tak piekny dom!! Jak to mówią w kupie siła :) Wspaniale! Ciesze się, że tak sie wszystko pieknie poukładało.
OdpowiedzUsuńDemonie, to miło,że wpadłeś! Tak, wszystko dobrze się poukładało, a ostatnie zdarzenia najlepiej, zastrzyk gotówki pozwolił ,,zalśnić,, domowi, jak za czasów jego dawnej świetności.
OdpowiedzUsuńTen blog to dla mnie lektura na kilkanaście dni zeszłego lata, przeczytałam od deski do deski i jestem pełna podziwu dla Pani i tego czego Pani dokonała. SZACUN! Szkoda, ze wpisy pojawiają sie teraz z rzadka, ale rozumiem, że są ważniejsze sprawy na głowie. Serdecznie Pozdrawiamy Panią Amelie z ,,Białego Dworku "
OdpowiedzUsuńchyba wszyscy komentujący przede mną napisali to, co ja chciałam. Ja tylko dodam,że serce rośnie, gdy widzi się finał! i warto mieć nadzieję i fajnie,że nagle pojawia się pomoc. Ten wpis podniósł mnie na duchu (podupadającym z powodu wiecznego remontu-nie-remontu naszego domu).
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
Wiesz, zawsze trzeba mieć nadzieję i pozytywnie myśleć, że wszystko się uda . Choć wiem, że to niełatwe. Ja tyle razy upadałam na duchu... ale po takich chwilach, zawsze potem przychodziło jakieś pocieszenie i nowa dawka siły. Takie upadki duchowe też są potrzebne, one dają nam moc do dalszej walki.
UsuńDasz Kyjo radę ze wszystkim... skoro i ja sobie poradziłam, wiec i u Ciebie tak będzie!
Duzo wiary i wytrwałosci zyczę
Demonie, dziekuję. Pięknie brzmi... Biały Dworek... dom na wsi zawsze w pewnym sensie jest Dworem.
OdpowiedzUsuńDużo serdeczności posyłam.
Ależ wspaniałe wiadomości ! Domek cudny i wreszcie nie będziesz marzła zimą, "puściły lody" również w rodzinie- wszystko idzie ku dobremu. A i dziadek niech żyje jak najdłużej- przecież musi uskładać na nowy nagrobek :) Wszystkiego dobrego, Amelio.
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuję i ciesze się z wizyty.
UsuńSerdeczności ślę
Dobrze mieć taką rodzinę, późno bo późno ale się zainteresowała, to najważniejsze. Domek prezentuje się naprawdę pięknie, a i samopoczucie, że coś ruszyło do przodu, też na pewno lepsze :). W mojej chacie też zastój z tego same prozaicznego powodu. Ale może na wiosnę jakaś jaskółka się pojawi. Teraz czekam na ekipę co ma komin pociągnąć ze struchu do góry, ale czy przyjdzie. Ja zapobiegawczo drewno mam, ale palić na razie nie ma w czym. Serdeczności przesyłam :)
OdpowiedzUsuńAnulko, tak samopoczucie od razu lepsze i co najwazniejsze strach przed zimą zmalał,
OdpowiedzUsuńwiesz jednak zawsze trzeba mieć nadzieję na jakąś tam ... jaskółkę, to przecież nadzieja czyni cuda!
Bedzie dobrze, tak trzeba mysleć!
Uściski przesyłam
Amelio kochana ...Gratuluje sukcesu ,tak sie ciesze ,ze wybrnelas z klopotow remontowych i teraz narezcie przyjdzie Ci cieszyc sie zyciem i robic swoje plany ,ale juz na spokojnie ...i dzieci beda Cie teraz napewno czesciej odwiedzaly ..zobacz ilu ludzi tu napisalo ...dalas im wiare ...Sciskam Cie chociaz wirtualnie ale serdecznie i bede czekac na wiesci od Ciebie :)
OdpowiedzUsuńAmelio, jaki on jest piękny... Twój Dom ;)
OdpowiedzUsuńWszyscy już napisali to, co każdy myśli... trzeba mieć marzenia i nadzieję. I rodzinkę ;)
Najbardziej cudowne jest to, że się nie poddałaś.
Teraz już wszystko będzie z górki ;) Ściskam najczulej ;)
Magdalenko,ściskam Cię również serdecznie!
OdpowiedzUsuńInkwi, Kochana... Twój Nowy Dom będzie też tak piekny, jak tylko sobie zechcesz wymarzyć... bo marzenia się spełniają!
UsuńUściski
Matko, dom jak z marzeń :)
OdpowiedzUsuńPowinnaś obok wkleić to zdjęcie z listopada 2012 z wpisu "Droga" (chyba) -ten jak miał wjechać buldożer i wszystko zrównać z ziemią.
Dopiero wtedy byłoby widać ogrom twojej pracy i samozaparcia by dojść do tego momentu w którym jesteś teraz.
Ogromny pokłon należy sie rodzinie a największy Dziadkowi. A Dziadek ma jeszcze mozliwość by obejrzeć to do czego sie przyczynił ? :)
Przekaż Mu , że jest wspaniały :)
Całuski przesyłam.
"Twojej pracy" miało być :)
OdpowiedzUsuńTak Mirko... to dom z marzeń... zawsze miałam takie marzenie, zeby taki dom mieć, pod lasem, a najlepiej żeby to była leśniczówka... i po latach to marzenie się spełniło... bo ten dom był kiedyś właśnie lesniczówką!
OdpowiedzUsuńUściski
Tak Dziadek widział zdjęcia... więc też się cieszy!
UsuńPiękne efekty prac. Podziwiam i zazdroszczę, u nas nadal wszystko "rozgrzebane". Wspaniałe są te chwile kiedy ma się jakąś pomocna dłoń. Wtedy nagle wszystko nabiera tempa i rusza z kopyta, a efekty są natychmiastowe i strasznie cieszą (bo jak się tak dłubie i dłubie tygodniami, a czasem nawet miesiącami to te efekty są tak malutkie, że prawie niewidoczne i dopiero przy oglądaniu zdjęć z poszczególnych etapów prac zauważa się różnice). Szkoda, że u nas w tym roku rodzinka tylko na 1 dzień pomocy się zebrała ale i tak jesteśmy im bardzo wdzięczni bo bez tego pewnie do dziś sufit w salonie mielibyśmy nie zrobiony (nijak nie udawało nam się we 2 wtargać 20 kilowe płyty G-K pod sufit, jednocześnie wchodząc na 2 drabiny - zabrakło nam 3 i 4 ręki do trzymania wkrętarki i przykręcania płyt).
OdpowiedzUsuńA teraz dalej sami dłubiemy i znowu wszystko idzie ślimaczo - choć do przodu.
Gratuluję domu z marzeń!
Wiesz, to tak tylko się wydaje,że wszystko idzie mozolnie i nic nie posuwa się do przodu... ale wystarczy cofnąć się do czasu przed- remontowego, a wtedy mozna zobaczyć efekty własnej pracy! Ja przez trzy kolejne lata byłam kompletnie sama... i do dziś jest dla mnie zagadką... jak to wszystko ogarniałam!?
UsuńA ślimaczyło się niemiłosiernie!
Ale najważniejsze, że wszystko posuwa się do przodu! Wszystko wymaga swojego czasu, dom też i chyba najbardziej!
Uściski i dużo wytrwałości życzę
Chyba zbyt mało marzę, powinnam więcej, może by się spełniło?
OdpowiedzUsuńDom piękny i w pięknym otoczeniu, nie dziwię się, że Ci tam dobrze.
Marzenie... to jak wytyczna życiowa... nadaje życiu sens i cel... warto, napewno warto je mieć!
OdpowiedzUsuńA jak jest marzenie... to do spełnienia juz tylko jeden krok!
Życzę pięknych marzeń!
Witaj:) mam pytanie: czy remont domu tylko zgłosiłaś do urzędu czy może normalnie występowałaś o pozwolenie na budowę? Super jest ten Twój dom :)
OdpowiedzUsuńRemont tylko zgłosiłam do urzędu, pozwolenie nie jest potrzebne jesli nic się nie zmienia, a ja nie chciałam niczego zmieniać.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Ale dach także zmieniałaś? my także taki dom do remontu i zastanawiam się co lepsze: remontować stary czy załatwiać pozwolenie na budowę nowego. Dlatego pytałam :) Trochę remontujemy ten stary, ale taki generalny remont jak by przeprowadzić to tylko ściany zewnętrzne by zostały.
UsuńEwa :)
Tak, dach zmieniałam i zostały jedynie... cztery ściany i tylko cegła ze starego domu.
UsuńZachowałam również bryłę budynku i wymiary okien. To był remont generalny, niemal tak jak budowa nowego. Ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam... moze dobrze, że wszystkiego się nie wie, bo człowiek dawno by zrezygnował ze wszystkiego!
Życzę pomyślnych decyzji, pozdrawiam
My mamy do wyboru, albo stawiac nowy albo remontować stary. Nowy to pozwolenie na budowę i wszystkie związane z tym formalności. Remont to zgłoszenie -stąd też zastanawiamy się co jest łatwiejsze- bo z pewnością nie tańsze ;) dlatego tak Cie wypytuje-przepraszam :)
UsuńU mnie remont był wyjatkowo trudny, jako że byłam sama, kobieta, bez bladego pojęcia o czymkolwiek, myślę że we dwójkę dużo łatwiej, męska siła jest jednak konieczna i wiele można wtedy zaoszczędzić.
OdpowiedzUsuńNowy dom chyba jednak droższy, już same pozwolenia i fundamenty dużo kosztują.
Stare domy można tanim kosztem remontować, tylko trzeba wiedzieć jak, no i oczywiście trochę też robiąc samemu.
Ja np. niepotrzebnie wymieniałam cała wiedżbę, bo stare belki można sztukować, wycinać te najbardziej uszkodzone i wstawiać nowe, a dachówkę oczyścić i pomqalować... ja tego wszystkiego nie wiedziałam i stąd dużo niepotrzebnych kosztów poniosłam.
Nie chciałabym jednak niczego sugerować, każdy musi sam podjąć decyzję, rozważając co najlepsze w danej sytuacji.
pozdrawiam
Dopiero teraz przeczytałam post , więc dokładam się do gratulacji - pięęęękny domek i ogrodzenie :-)))
OdpowiedzUsuńI cieszę się , że zimą będzie w doopkę ciepło !!!
Pozdr.
Ciężka praca się opłaca :) Też teraz remontuje swój domek i w sumie najbardziej martwi mnie elektryka, bo na tym kompletnie się nie znam. Mąż kazał mi zamówić wyłączniki i zastanawiam się czy te, które widziałam na interblue będą dobre...?
OdpowiedzUsuń