Działam.
Choć tego dzialania jak na razie niewiele... a to wszystko, co tutaj robię, wydaje się, tak mało widoczne dla oka. Jak dotąd, są to głównie, wciąż niekończące się prace w ogrodzie... jeśli w ogóle, to co mnie otacza, ogrodem nazwać można. Całe to otoczenie, mimo ciagłego odchaszczania... wciąż pozostaje dzikie... a ja przywykłam już do wykaszania jedynie ścieżek... i dróżek, wśród ogromu chaszczy, z którymi żyję w jakiejś niepojętej symbiozie... a które są mi w jakimś stopniu do życia niezbędne...
... ale dzięki temu mam ogród przyjazny dla zwierząt i owadów wszelkiego gatunku... głównie pszczół, których populacja tak bardzo się zmniejsza, co szczególnie mnie cieszy...
... a barwne motyle i kolorowe ważki znad zródła są stałymi bywalcami mojego ogrodu...
Tylko w sprawach remontowych... kompletny zastój. Nie robię nic.
Poza tym, że wciąż jestem na etapie obmyślań i poszukiwań... czy ocieplać, czy nie ocieplać... a jesli już... to czym, żeby było dobrze i naturalnie i oczywiście ciepło?
Męczy mnie te wiele godzin spędzonych w necie na poszukiwaniach, które zajmują tyle czasu. Ale tak już jest, że wszystko, co mało popularne, jest trudne i pochłania masę czasu. A im wiecej czytam i myślę tym mniej wiem.
A stary dom wymagający jest i byle czego nie chce.
Bo skoro stulatek, juz tyle przetrwał w dobrym zdrowiu.... to i dalej tak chce...
Mój ambitny plan z glinianymi bloczkami... a potem z glinianymi płytami upadł... więc co?
Czy ktoś ocieplał stary dom i może wie?
Myślałam też o najzwyklejszym wapiennym tynku... tylko, czy to da ciepło?
Chodż przecież kiedyś domów nie ocieplano, tylko bielono wapnem i uszczelniano gliną.
Nikt nie kładł... płyt...wełn...styropianu... a ludzie w nich mieszkali. Ba, dożywali nawet w zdrowiu sędziwych lat. Czy byli mądrzejsi?
Czy może zdać się na mądrość przodków i też nie ocieplać?!
A tymczasem mój warzywniak rośnie! Cudna sprawa.... nigdy nie przypuszczałam, że własne warzywka mogą tak cieszyć!
... I nawet zagonek z ziemniaczkami niczego sobie... jak na mój pierwszy!
Kiedyś... takie miejsca z własnym kawałkiem ziemi, która rodziła... z sadem... zwano Majątkami ziemskimi....
W zasadzie każdy... dom na wsi i otaczająca go ziemia... to Majątek.
Z dumą więc... jak na prawdziwą ziemiankę przystało... przechadzam się po włościach, z wdziękiem omijając chaszcze i podziwiając te wszystkie rosnące cuda. Jakże się cieszę, że uciekłam z miasta... tak, to była prawdziwa ucieczka... a teraz tutaj na wolnośći.... każda praca, nawet odchaszczanie z bąblami na palcach, wydaje sie być samą przyjemnością.... w porównaniu z poprzednią.... tą miastową.
A bycie... "tylko" ziemianką coraz bardziej mi odpowiada!
W przerwach pomiędzy odchaszczaniem... wyżywam się kulinarnie, robiąc swoje pierwsze... w życiu przetwory z czarnej porzeczki
I nareszcie... latami gromadzone w kartonach słoiczki... doczekały się swojego czasu!
... I wciąż marzy mi się prawdziwa spiżarnia z domowymi przetworami i.... kamienna piwniczka.... obrośnięta bluszczem... gdzieś tam w cieniu drzewa.... Kiedyś, gdy mój ogród będzie nieco mniej dziki... i bardziej ogarnięty... dokonam tego.
Wszystko ma przecież swój czas.
I... na koniec, mój bardzo przyjemny różano-miętowy klomb... ulubione miejsce wylegiwania sie kotów...
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru.
Moja Ty Posiadaczko Ziemska, Amelio, czy zadwałaś sobie kiedyś sprawę, z jaką ciężką pracą łączy się posiadanie kawałka własnej ziemi? i ile radości sprawia ta praca? i nam marzy się piwniczka w skarpie, a na niej malusi pomieszczenie gospodarcze, gdzie mąż pracowałby pasiecznie /pierwotnie miała to być sauna, ale nam się już odechciało/; a nie masz w domu jakiejś małej kanciapki, którą można przysposobić na spiżarnię? naprawdę nie trzeba dużo powierzchni; najważniejsze, że odnalazłaś swoje miejsce na ziemi, a w nim siebie, że Ci tu dobrze, w tej dzikości, koniczynach, wśród ważek, może wcale nie trzeba ogarniać tego ogrodu? pytałam męża o docieplenie Twojego domu, tynk wapieny nie ociepli, może rzeczywiście warto przykleić styropian, a potem gładzić ręką, co się chce? a może ocieplenie i szalówka, koniecznie zwentylowane? ale chyba nie, bo Ty chcesz coś naturalnego; dobrych pomysłów życzę, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFajnie ,że jesteś na blogu:)
OdpowiedzUsuńszkoda,że nie mam jak Ci pomóc..kompletnie nie znam się na docieplaniach:)
Trzymam mocno kciuki abyś znalazła dobrego doradcę
Aha !!! Też bym się cieszyła z takiego zagonka!!!
OdpowiedzUsuńBrawo, Amelio! Czy wiesz, że jestes dla mnie inspiracją, wzorem i....wsparciem, gdy czasem nachodzą mnie czarne mysli? Ja tez, tak ja Ty, przy decyzji kupna własnie tego, a nie innego siedliska, kierowałam się jakąs nagłą myślą, że to jest właśnie TO! Jak się podłamuję czasem, gdy rodzina kracze, że sobie nie poradze, to myśląc o Tobie miedzy innymi, mówię"takich wariatek jak ja jest więcej". Pozdrawiam Ciebie ciepło i przesyłam cytat na lipiec z mojego kalendarza z aniołami:"Anioł Odwagi""Niech ten anioł da Ci siłę i odwagę do pokonywania codziennych przeszkód i zdobywania tego, o co naprawdę warto walczyc. Nie bój sie niczego. W zyciu jest bardzo niewiele rzeczy, na które nie mamy wpływu. Cała reszta jest do zdobycia" Livia czyli Pogodna Pani na Dzikich Łąkach :)
OdpowiedzUsuńJakże dobrze rozumiem Twą radość Pani na włościach. Codziennie obchodząc mój "majątek" cieszę się jak dziecko i jestem też pełna podziwu dla siebie, że to wszystko ogarniam, że ziemia, co ugorem była (VI klasa)rodzi nad wyraz obficie, że zwierzęta rosną zdrowo, chleby się pieką, sery dojrzewają.
OdpowiedzUsuńKiedyś mi opowiadano, że czasem ludzie ocieplali domy drewniane owczym runem. Taka koncepcja bardzo mi się podoba. To były domy liche drewniane z szalunkiem z desek i ta wełna była pomiędzy balem i szalunkiem.
Serdecznie pozdrawiam
Amelio - śliczny warzywnik i wcale się nie dziwię, że duma Panią na Włościach rozpiera. Doświadczam tego samego, chodzę, oglądam, rozglądam się, wdycham, wącham, słucham ... jestem szczęśliwa i dumna. Także rozumiem.
OdpowiedzUsuńNa ocieplaniu się zupełnie nie znam, to domena męża.
Z netem też tak mam, że im więcej się w nim naczytam mądrości, to jestem głupsza i targa mną więcej wątpliwości.
Wspaniale prezentuje się lawenda, a co tam spod stołu wyrosło?
Serdecznie ściskam
cieszę się razem z Tobą i podziwiam!
OdpowiedzUsuńJak to fajnie, że się odezwałaś :)
OdpowiedzUsuńWłości masz piękne, zwlaszcza ten ogródek warzywny.
I też wszystkiego nie kosimy ... tylko tam gdzie siedzimy. Ale za to jakie komarzyska w tych wysokich trawach :(
My swój dom, z cegły, ociepliliśmy styropianem.
Cieszę się, ze jesteś szczęśliwa i pozdrawiam serdecznie.
Mario,
OdpowiedzUsuńwiem, ile krwi i potu może wycisnać z człowieka kawałek własnej ziemi... ale ta radośc z jego posiadania jest przeogromna i równoważy wszystkie trudy.
Tak... własnie może to ogrodowe nieogarniecie to... najlepsze co może być... przeciez natura jest też "nieogarnięta" i może przez to tak niezwykła w swej dzikości!
Loyal Pat,
Twoja tęcza, którą mi przesłałaś... jest jak zapowiedż czegoś niezwykłego... może to nowe życie ?!
Witaj Livio, Pogodna Pani na Dzikich Ląkach...
pięknie to brzmi... a Twoje Miejsce musi być z pewnością magiczne.
Dziękuję za Anioła Odwagi...jego przesłanie bedzie napewno bardzo pomocne.
Pacjanie z Barcelony,
Miło,że wpadłaś.
Właśnie, kiedyś ocieplano mchem... glina... owczym runem... o czym jeszcze nie Słyszałam!? Kiedyś wszystko było proste i oczywiste i w zgodzie z naturą... i w zasiegu reki... wystarczyło tylko isc w pole lub do lasu, a tam materiał az się prosił, aby go podnieść i użyć!
A teraz... komercja wkroczyła do zycia i wszystko, co było łatwe... stało się trudne, a i środowisku nieprzyjazne...
Jolando,
Spieszę donieść, że spod stołu wygląda... mak o liliowej barwie... takich maków mam masę, same się powysiewały... a okoliczni pytają, czy ja aby plantacji maku nie zakładam!
Olqo,
ja też się cieszę z Twoich dłuuuuuugich wakacji!
Aby jak najdłuuuuużej trwały, a najlepiej aby nigdy sie nie skończyły!!!
Mirko,
OdpowiedzUsuńa czy pod styropian nie weszła wilgoć... tyle się o tym w necie naczytałam... że dom wtedy nie oddycha... może za dużo już tej wiedzy posiadam?!
Dzikość też jest cudna, jednak życzę Ci, aby wszystko miało sów ład i swoje miejsce w Twoim ogrodzie, w domu i życiu.
OdpowiedzUsuńUciekłaś i udało się ukryć - gratuluję!
Na pewno nie styropian, ściany nie oddychają, to zabójstwo dla starego domu, nie wiem czym można go zastąpić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNatalio,
OdpowiedzUsuńA czy taki... artystyczny nieład tez mógłby być?
Paproszku,
Nie styropianu napewno nie poółoze, istnieje jeszcze wełna mineralna tzw. skalna, kora podobno jest paroprzepuszczalna... choć pewna nie jestem...
Pozdrawiam
Trafiłam tu pierwszy raz i podziwiam Twoje samozaparcie.Ogród jeszcze będzie piękny , niestety na to potrzeba czasu - ale jak napisałaś że dokonasz to tak będzie.Ja osobiście lubię takie dzikie wiejskie ogródki, mają one swój urok.Pozdrawiam serdecznie i w wolnej chwili zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńWitaj Amelio.
OdpowiedzUsuńMy perlitem ociepliliśmy podłogę. Człowiek, który nam go sprzedał mówił nam, że w Austrii perlitem ocieplają ściany i podał nam nawet, jak to robią. Co jest w pewien sposób nielogiczne, jak budowanie domu od dachu, ale u nich to działa. W skrócie wygląda to tak: kleją siatkę, umocowaną na dyblach, a potem w środek wsypują perlit. Tak, jak do worka. I na tym koniec.
Pozdrawiamy,
Ania i Jarek
Marysiu,
OdpowiedzUsuńja tez kocham wiejskie dzikie ogrody... i dlatego mój ogród już na zasze pewna doze tej dzikosci zachowa... a poza tym uwazam, że natury nie można za bardzo ujażmiać...i równiutko koszone trawniki, to nie dla mnie/... trzeba pozwolic jej tez na kreatywność!
A dzikość tez moze być piekna...
Wpadnę napewno! Uściski posyłam.
Witaj Aniu i Jarku,
tez wiele naczytałam sie o perlicie i juz nawet chciałam tym ocieplac, ale... to dość skomplikowana metoda i niestety droga... wiec nie zdecydowałam się... chyba będzie sam tynk wapienny tylko... choć wciąz do końca nie wiem!
Serdecznie pozdrawiam
To nie do końca tak, że kiedyś domów nie ocieplano - robiło się to, tylko, że dziś znajdujemy milion przyczyn do krytykowania. Wystarczy obejrzeć jak były ocieplone domy w górach - na chałupy nabijano ukośnie listewki, pomiędzy nie wtykano suche liście (nie wiem, czy określonego drzewa, czy wszystko jedno) i nabijano drugą warstwę listewek krzyżujących się z pierwszymi. Czasami takie ogacenie było tylko na zimę, czasami na wierzch przybijano deski - jak siding. Innym sposobem było przybijanie słomy - między listewkami lub za pomocą sznurka, drucika lub siatki. Słoma miała ten plus, że można ją było obrzucić gliną tworząc twardą zaporę dla szkodników, równocześnie będącą oddychającym tynkiem, czyli kolejną warstwą zabezpieczającą. Warunek dla glinianych tynków - nie mogą być narażone na rozmycie, czyli wodę ściekającą ze stoku i dobrze, jeżeli są pod dachem, zabezpieczone przed ciągłym zamakaniem. Wiem, że takie tynki zewnętrzne smarowano dodatkowo kleikiem z mąki żytniej, który po wyschnięciu tworzył zabezpieczenie przed namakaniem - przynajmniej od deszczu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i... powodzenia!!!