... nie dały na siebie długo czekać i wszystko stało się tak oczywiste jak księżyc na niebie!
I tak oto zielonooka, kocia piękność o arystokratyczych manierach... pewnego kwietniowego dnia z frywolnej i psotnej panny jaką była....
... zmieniła się w czułą i troskliwą mamusię czwórki dzieci...
... dwa ostatnie urodzily sie po zastrzykach, a Loli grozilo cesarskie cięcie... oj, bylo dramatycznie... ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło...
... a maleństwa są przecudne....
Lola opuszcza dzieci tylko na krótka chwilę, aby zaspokoić głód i pragnienie, po czym zaraz wraca.... i tym samym dzieci są cały czas przy niej...
...
... a gdy jej nie ma, maleństwa wtulają się w siebie.... i nigdy nie są samotne... A ona tak czule i delikatnie się nimi zajmuje...
... a potrzeba bliskości w sposób tak naturalny i oczywisty zostaje w pełni zaspokojona....
... a gdy, ktoreś oddali się od matki, natychmast zaczyna płakać... na co ona delikatnie i czule przygarnia je do siebie... Z podziwem obserwuję Lolę...
... i bez końca moge gapić sie na cztery slodkie łepki z chabrowymi oczkami... jak na... ósmy cud swiata!
I nie godziło się po prostu tego faktu... nie podać do publicznej wiadomości!!!
.
...ale na tym... nie koniec!
Bo juz wkrótce Polinka, mala ruda, porzucona lisiczka, urodzi swoje maleństwa. Oj, posypie się dzieciarnia!
... a pan Kot...dumny jak paw i nieco już zmęczony tym calym zamieszaniem... z pannami... ani okiem nie rzucił nawet na swoje potomstwo... preferując wyrażnie... święty spokój i wylegiwanie się w kwietniowym słońcu...
... i jak to na kota przystało... chadzanie własnymi drogami...
... a u mnie... znów zakwitły czereśnie...
... i biale, delikatne płatki lecą z podmuchami wiatru... jakby ktoś tam na górze... trzepał puchową pierzynkę...
... a z najświeższych nowin, to ta, że dołaczył właśnie do nas pies Maksiu... porzucony przy drodze, przy ktorej leżal i płakał, a młodzież gimnazjalna zaopiekowała sie nim, biorąc go do siebie na działki, ale on i tak wracał w to miejsce przy drodze, czekając na swojego pana. Aż w koncu z tej drogi trafil do mnie. Dostając nowy dom, nowe imię i nowe życie.
Maksiu... piękny, wielki owczarek, tylko troszkę chyba pomieszany, na czym się nie znam i co zresztą i tak jest bez większego znaczenia... jako, że Maksiu jest po prostu... KOCHANY!!!
I tak oto życie i radość zawitały do domu pod lasem!
Życzę miłego wieczoru, dziękuję za komentarze i do usłyszenia.
I tak oto zielonooka, kocia piękność o arystokratyczych manierach... pewnego kwietniowego dnia z frywolnej i psotnej panny jaką była....
... zmieniła się w czułą i troskliwą mamusię czwórki dzieci...
... dwa ostatnie urodzily sie po zastrzykach, a Loli grozilo cesarskie cięcie... oj, bylo dramatycznie... ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło...
... a maleństwa są przecudne....
...
... a gdy jej nie ma, maleństwa wtulają się w siebie.... i nigdy nie są samotne... A ona tak czule i delikatnie się nimi zajmuje...
... a potrzeba bliskości w sposób tak naturalny i oczywisty zostaje w pełni zaspokojona....
... a gdy, ktoreś oddali się od matki, natychmast zaczyna płakać... na co ona delikatnie i czule przygarnia je do siebie... Z podziwem obserwuję Lolę...
... i bez końca moge gapić sie na cztery slodkie łepki z chabrowymi oczkami... jak na... ósmy cud swiata!
I nie godziło się po prostu tego faktu... nie podać do publicznej wiadomości!!!
.
...ale na tym... nie koniec!
Bo juz wkrótce Polinka, mala ruda, porzucona lisiczka, urodzi swoje maleństwa. Oj, posypie się dzieciarnia!
... a pan Kot...dumny jak paw i nieco już zmęczony tym calym zamieszaniem... z pannami... ani okiem nie rzucił nawet na swoje potomstwo... preferując wyrażnie... święty spokój i wylegiwanie się w kwietniowym słońcu...
... i jak to na kota przystało... chadzanie własnymi drogami...
... a u mnie... znów zakwitły czereśnie...
... i biale, delikatne płatki lecą z podmuchami wiatru... jakby ktoś tam na górze... trzepał puchową pierzynkę...
... a z najświeższych nowin, to ta, że dołaczył właśnie do nas pies Maksiu... porzucony przy drodze, przy ktorej leżal i płakał, a młodzież gimnazjalna zaopiekowała sie nim, biorąc go do siebie na działki, ale on i tak wracał w to miejsce przy drodze, czekając na swojego pana. Aż w koncu z tej drogi trafil do mnie. Dostając nowy dom, nowe imię i nowe życie.
Maksiu... piękny, wielki owczarek, tylko troszkę chyba pomieszany, na czym się nie znam i co zresztą i tak jest bez większego znaczenia... jako, że Maksiu jest po prostu... KOCHANY!!!
I tak oto życie i radość zawitały do domu pod lasem!
Życzę miłego wieczoru, dziękuję za komentarze i do usłyszenia.
O jak Maksiu sobie linieje :] Moje też linieją i istna z nimi udręka jak wskoczą do domu :D
OdpowiedzUsuńA co Ty zrobisz z tyloma kotkami???
Pozdrawiam :*
Nie ma na świecie nic cudniejszego od małych kotków. Te łapeczki, uszka, ogonki...Cuda! Ale u nas kotków i tak już lekki nadmiar... Jeszcze dwie panienki mi zostały do sterylki. Własnie Elmirka kończy swoją pierwszą rujkę, a potem - jazda do weta! A na razie mają areszt domowy:-))) Maksiu piękny - mieliście szczęście, że na siebie trafiliście:-)))
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
Too-tiki,
Usuńtak, jak Maksiu wskoczy do domu to wszystko fruwa, ale raczej trzymam go z dala od domu, jako,że kocia mama bardzo agresywna, a i on za kotami widać nie przepada, muszę jakiś sposób wymysleć, aby się polubiły, może ktoś mi podpowie?
Asiu i Wojtku,
u mnie też będzie ich lekki nadmiar, na razie nie myślę co zrobię, ciesząc się, że są, pewnie pozostaną u mnie i będę miała niezłą menażerię... a potem panny pójdą do sterylki, ale ten pierwszy raz niech choć się nacieszą dziećmi, a ja razem z nimi!
pozdrawiam
Rozumiem Cię - ja po prostu uwielbiam małe kotki:-)))
UsuńNo fakt, kotki śliczne, tylko tulić i całować :) Kocham koty, mam trzy dorosłe wykastrowane, tak więc nie mam "problemu" kociąt, nie ma wojen i wrzasków kocich pod oknami na wiosnę. No, ale na wsi jest więcej miejsca to może i kotów być więcej :)
OdpowiedzUsuńgłaski dla kociaków
Na nadwiślańskim wzgórzu,
Usuńdzięki za głaski dla kociaków, to fakt, na wsi jest więcej miejsca dla psiej i kociej gromadki,a te małe kociaki dają tyle radosci,że juz sam ich widok cieszy!
Cudne kociaczki. Jak moja kotka miała młode, to zostawiała je ze mną i szła nawet na kilka godzin.
OdpowiedzUsuńTakie same koteczki, w tej samej liczbie, wychowywała nasza kicia... była równie troskliwą mamą ;-)) A co do Maksia... to była tylko kwestia czasu ;-))
OdpowiedzUsuńNajczulsze uściski!
Natalio,
Usuńmoja nie zostawia je nawet na pół godziny,a wczoraj rzuciła się na Maksia, bo próbował wejść do domu, więc teraz Maksiu siedzi na progu, bojąc się lwicy, w którą Lola się zamieniła... tak broni swoje dzieci.
Inkwizycjo,
tak jak wszystko na tym świecie... jest jedynie kwestią czasu!
pozdr.
kocięta rozkoszne! uwielbiałam, jako dziecko, obserwować jak naciskają łapkami na matkę podczas karmienia:) i jeszcze fajny jest okres,kiedy zmieniają zęby - zawsze znajdowałam parę mlecznych kocich ząbków:)Amelia u Ciebie prawdziwa wiosna, bo wiosną narodziło się nowe życie:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Obserwowanie, jak zwierzęta opiekują się swoim potomstwem, jest rozczulające; troska, wylizywanie, karmienie, cierpliwość; bałabym się potomstwa w domu, nie oddałabym nikomu, no chyba tylko mojej siostrze, chyba źle by się to skończyło; zakocony i zapsiony dom; a imię Twojego psa tyle wspomnień obudziło we mnie, i łzy; pozdrawiam Cię, Amelio.
OdpowiedzUsuńKyja,
Usuńpięknie to ujełaś... prawdziwa wiosna, bo nowe zycie!
Usciski.
Mario,
to imię przyszło mi jako pierwsze na myśl i już tak pozostało.
A może to... duch Twojego Maksia wszedł w postać mojego i przyszedł do mnie... wszak jestesmy telepatycznie powiązani... a dusze zmarłych krażą i pojawiają się ponownie pod nową postacią...
Moc uscisków posyłam.
Ale Piękne Stworzenie z tego psiaka! :DD
OdpowiedzUsuńA najpiękniejsze jest to, że, jak się zdaje, i On i Ty, macie mnóstwo szczęścia trafiając wzajem na siebie. :DDD
Trzymamy kciuki.
Tak, to szczęście obustronne i cieszymy sie, że nas spotkało!
UsuńUsciski posyłamy!