I tylko popiół i zgliszcza tam, gdzie... jeszcze wczoraj śmiech dziecka i radosne szczekanie psa... w powietrzu rozbrzmiewało!
Ten post nie miał mieć w ogóle miejsca! I nie powinien mieć miejsca!
Lecz, coż... życie pisze swój własny scenariusz, bardzo tragiczny niekiedy.
Tak jak ten właśnie!
I wczoraj, gdy tak mile spedzałam wieczór z moimi przyjaciółmi, nagle mrożący w żyłach krew telefon postawił nas na równe nogi!
Pali się dom!
Dom jednej z moich koleżanek. A w nim jej matka. A my natychmiast w samochód i drogą przez las, wsród snieżnych zasp i gęsto padającego śniegu, pod osłoną nocy pędzimy do sąsiedniej wioski.
Do płonącego domu!
Już z oddali widać było rozjarzone niebo i wyjące syreny.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, akcja gaszenia była w trakcie. Wokół pełno ludzi, dymu i swądu.Strażacy, policja, zamieszanie. Gęsty śnieg utrudniał widoczność.
A w tym wszystkim... ta jedna...jedyna scena... gdy owinięta w koc mama stoi przed domem ,a jej córka... pada przed nią na kolana, w ten śnieg, w te zaspy... wołając wsród łez...
;mamusiu kochana... ty ŻYJESZ!!!;
I już nie sposób było ją z tych kolan i z tego śniegu podnieść...!
Z relacji ludzi dowiedzieliśmy sie jak było. Pożar zaczął się od drugiej części domu,zamieszkałej przez pięcio-osobową rodzinę z dwójką malutkich dzieci, jedno jeszcze niemowlę. Rodzina wyszła, zostawiając palacą się kozę... i to właśnie od niej zajął się dom.
Spalił się też jeden z trzech, będących w domu psów. Taki śliczny, kudłaty kundelek, tak zawsze radośnie na moje powitanie wybiegający...
Los dwóch pozostałych, jak dotąd jest nieznany.
Dom znajomej cudem ocalał. Spłonęło jedynie kawałek stropu. A w środku tylko ściany pozalewane wodą.
W drugiej części budynku, tym należącym do pięcioosobowej rodziny tylko... czarne otchłanie, po tym co było DOMEM... pozostały.
I przejmujące wycie psów... gdzieś tam z oddali.
I wszędzie ten straszny, unoszący się w powietzu swąd i dym... przypominający o bezmiarze zaistniałej tragedii.
Tragedii pięcioosobowej rodziny, dwóch psów i kilku kotów... którzy pozostali bez dachu nad głowa.
Bez domu. Bez niczego.
Trudny do opisania bezmiar ludzkiego cierpienia.
I koniecznosć niesienia POMOCY.
Podaję adres, gdzie można przeczytać o tragedii, jak również wspomóc potrzebujących//
www.ikamien.pl
To prawdziwa tragedia... kolejna tej zimy. Dobrze, że napisałaś o tym, Amelio, musimy otworzyć nasze serca i pomóc, jak się da.
OdpowiedzUsuńUważaj na siebie, na swój dom.
Ściskam czule ;-)
az ciarki po plecach mi przeszly , straszna tragedia, nie wiem czy będę mogła pomóc , ale przekaże informację dalej....
OdpowiedzUsuńStraszne... Tej zimy bardzo dużo takich pożarów, u nas po sąsiedzku również... Smutno i przykro... :(
OdpowiedzUsuńInkwizycjo,
Usuńpiękne słowa... otwórzmy nasze serca i pomóżmy, jeśli się da.
Niesiu,
Tak przekaż dalej i posyłaj choć dobre myśli tym ludziom.
heurek,
tak, dużo takich tragedii, o tym się słyszy w mediach, ale gdy człowiek tego dotknie naocznie, to podwójnie boli, tym bardziej,że nie byli to jacyś anonimowi ludzie, tylko s,asiedzi.
Dzięki za odzew i pozdrawiam serdecznie.
Masz rację Amelio, dopiero ogrom tragedii do nas dociera, gdy człowiek to sam zobaczy, bo gdy się czyta albo słucha to to jakoś tak do nas nie dociera bo... gdzieś tam, daleko, kogoś obcego dotknęło.
OdpowiedzUsuńStraszne żniwo ta zima zbiera.
Też przekaże informacje o potrzebnej pomocy.
Trzymamy kciuki za Pogorzelców!
OdpowiedzUsuń'Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Wybaw nas Panie!"
I od wody, jeśli można prosić!
Może to zabrzmi okropnie, ale wolałabym o tym nie czytać... Nie mogę pomóc i czuję tylko ogrom swojej bezsilności. Oby rodzinie i zwierzętom się udało dojść do siebie...
OdpowiedzUsuńMirko,
Usuńdzięki w imieniu pogorzelców.
Go i Rado
... i od wody... ale nie tej pitnej! wiem ile znaczy, odkąd jej nie mam.
Wonne Wzgórze,
Tak, masz rację, to straszne, czuć ten ogrom bezsilności w obliczu czyjejś targedii.
A psy bląkają sie ponoć wokół spalonegp domu... jutro tam pojadę, może uda mi się je zabrać do siebie.
Tak, kolejny tej zimy, w naszej okolicy podobnie się dzieje, też spłonęło drewniane domostwo, zasypiam pełna niepokoju, przecież te nasze chaty są suche jak zapałki, wygaszam ogień przed nocą. Straszne ludzkie losy, najważniejsze jednak ocalałe psie i ludzkie życie...
OdpowiedzUsuńAmelio, to jest niewyobrażalna tragedia, stracić dom, dobrze, że życie ocalało; dobrze, że chociaż Ty zajmiesz się ocalałymi zwierzętami, a ludziom gmina da jakieś lokum zastępcze, bardzo im współczuję, człowiek nie jest w stanie pomóc wszystkim potrzebującym, ale choć odrobinę; jaki będzie ich los?; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńJolu,
Usuńja też zasypiam pełna niepokoju, a na noc wygaszam ogień.
Lecz w tym wypadku przyczyną podobnoż była instalacja elektryczna... dokladnie jednak niewiadomo, ponieważ śledztwo dopiero w toku.
Mario,
wczoraj byłam tam i widziałam zgliszcza, tam gdzie jeszcze zaledwie parę dni temu był dom.
A gdy pomyślę o spalonym psie i kocie... łzy same cisną sie do oczu!
Serdecznie pozdrawiam.
Amelio, straszna tragedia, tyle się w tym roku słyszy o pożarach, że aż nie prawdopodobne! Taka mroźna zima zmusza ludzi do dodatkowego ogrzewania i nie zawsze bezpiecznego. Myślę, Amelio, że dobrze zrobiłaś nie instalując u siebie "kozy", kominek jest o niebo bezpieczniejszy! Bardzo współczuję tym ludziom, gdzież się oni teraz podzieją? Chyba Gmina musi im zapewnić jakieś lokum. Wejdę na tę stronę i spróbuję im jakoś pomóc. Pozdrawiam Cię cieplutko.
OdpowiedzUsuńGraszko,
Usuńotrzymali pomoc, są ulokowani w nowym lokum, otrzymują pomoc rzeczową od gminy. tj. zywnosć i odzież, jest tam przecież dwoje malutkich dzieci.
Ja też zawioze jutro jakieś ciepłe rzeczy po córce, trochę pościeli.
Ludzie pomagają jak mogą, lecz straty własnego domu i tak nic nie wynagrodzi.
Serdecznie pozdrawiam.