"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

11.01.2012



Spojrzenie wstecz...


Hmmm... ilez to czasu minelo od mojego ostatniego remontowego wpisu, ze az sama sie zadziwilam. Byl poczatek jesieni, wrzesien... gdy ja tkwilam w srodku remontowego zawirowania.
A tu juz zima... Oj,dluga... bardzo dluga mialam przerwe w pisaniu. I wydawalo mi sie, ze juz do tego nigdy nie powroce. I dopiero,gdy niedawno, bo tuz przed Nowym Rokiem weszlam do siebie i przeczytalam ostatnie komentarze, pomyslalam jak bardzo mi Was Kochani przez te wszystkie miesiace brakowalo... i to byl taki wlasnie ,,kopniak,, ktory znow napedzil mnie do dzialania. I postanowilam powrocic do mojej pisaniny.
Do mojego dziennika budowy.

Zaczne wiec moze od poczatku, a raczej cofne sie w czasie do... tamtego wrzesnia.
A wlasciwie zaczne od tego... ze juz TU MIESZKAM.
Tak wlasnie sie stalo. Zamieszkalam w chacie pod lasem. Choc sama jeszcze w to nie bardzo moge uwierzyc. A wszystko wydaje mi sie takie nierzeczywiste. I wciaz dziwie sie, myslac jak to sie wszystko stalo. Chodz wypadki potoczyly sie wlasnie tak, a nie inaczej. To tak, jakby to wszystko tak byc musialo.
To miejsce. I ten czas.
I chodz bywaja chwile, gdy wciaz wydaje mi sie, iz nadal jestem tylko na wakacjach i ze zaraz przeciez powroce do swojego normalnego zycia... do swoich zajec... terminow... telefonow... Tak, jak to zwykle po lecie bywalo. I ze moj urlop w koncu przeciez kiedys tam... sie skonczy!!! Lecz tym razem wszystko bylo inaczej. Tym razem nic takiego sie nie zda-rzy-lo!!!
A ja pozostalam w chacie pod lasem. I dalej... jakby nigdy nic... jakby tylko to jedno sie liczylo... wszystko ,,ogarnialam,,!

A ogarnianiu nie bylo konca....!!!!!

Tak wiec na poczatku wrzesnia bylismy, jak mowi moj ostatni ubiegloroczny juz!!! wpis na etapie glinianych tynkow, w ktorych tkwilismy od lipca, a ktore to pomalu juz nas wykanczaly.
I gdy po setkach glinianych probek, w celu ustalenia odpowiedniego skladu i konsystencji gliny, po dlugim czasie oczekiwania, az owe probki powysychaja, po licznych doswiadczeniach na twardosc owych probek jak np. spuszczaniu glinianych kulek z odpowiedniej wysokosci... i tym podobnych sprawach, nie mniej istotnych, ustalilismy w koncu jaki ma byc sklad owego... blotka i wtedy w polowie sierpnia przystapilismy do kladzenia tynkow w pozostalej czesci domu tj. w dwoch polnocnych pokojach, lazience, toalecie, pom. gospodarczym, kuchni i korytarzu. Razem bylo tego 250 m2 ! Duzo, a czasu bardzo malo.

Nasza ekipa budowlana wiele sie nie zmienila, czyli nadal byl jeden majster, tylko, ze juz inny, dwoch wolontariuszy, moja na krotko bedaca w odwiedzinach corka, moj wierny pomocnik inwalida- autysta. Ja. Kierowniczka, jak nazywal mnie majster. I oczywiscie nasze urocze kociaki Lola i Lulus - czyli Lulusiowate. Jednym slowem... silna grupa pod wyzwaniem.

W dwoch pierwszych pokojach, w ktorych polozone na poczatku lipca tynki byly wlasnie na etapie.... "kwitnienia".... a piekna, zieloniutka i z kazdym dniem coraz bardziej obfitsza plantacja lnu... czynila cala sprawa coraz bardziej beznadziejna, a ja z trwoga myslalam o czekajacym nas niechybnie ich skuwaniu, roslinki nagle... jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki zaczely... obumierac, a czarne plamy plesni wysychac.
Cud! Istny cud, ku naszemu zdziwieniu i uciesze.

Tak wiec przystapilismy do kladzenia tynkow w drugiej czesci domu. Kladl je wlasciwie majster, my zas pomagalismy, robiac obrobki wokol okien i drzwi, no i mieszalismy gline z woda i piaskiem na zaprawe. Czyli taplalismy sie w blocie, jak okreslal nasze poczynania majster, pytajac mnie wciaz i wciaz od nowa, co ja wlasciwie takiego w tej calej glinie widze... i dlaczego to nie chce normalnych tynkow, jak wszyscy... zeby choc po ludzku bylo!!!!
A gdy przyszla kolej na lazienki, a ja do gliny jak gdyby nigdy nic, zaczelam wrzucac chudy twarog i mleko... lamentowal dlugo, usilujac mnie przekonac, iz jestem na etapie kolejnego bledu. Na nic sie to zdalo. A ja z uporem maniaka objezdzalam okoliczne sklepiki, wykupujac kilogramami chudy twarog, a gdy tego zabrako przerzucalam sie na mleko.
Mialo byc twarogowo i tak tez bylo!!!! A glina zmieszana z twarogiem i mlekiem tworzyla piekna, aksamitna konsystencje... w kolorze czekolady.
Az chcialo sie TOTO jesc!!!
Tylko majster prychal i prychal, nie dajac sie poniesc naszemu glinowo- twarogowemu szalenstwu!

I gdy w pierwszych dniach po polozeniu twarogowych tynkow w lazience zaczynalo... cuchnac... nie posiadal sie z uciechy, ze jednak mial racje.
Zapach skislej serwatki rozchodzil sie w powietrzu, a w lazienkach cuchlo niemilosiernie... i kto tam wszedl, zaraz uciekal. Tylko ja, sprawca wszystkiego, ze stoickim spokojem mowilam, ze tak wlasnie ma byc, i ze zapach twarogowy jest konieczny! Wierzac w duchu, wiedziona konopnym doswiadczeniem, iz glina i tym razem sobie z tym poradzi.
Po wsi rozniosla sie wiesc o moich konopnych i kisnacych tynkach... i cale wycieczki przychodzily je ogladac, chcialam juz nawet jakie... muzeum otworzyc, zeby choc jaki grosz wpadl... Ale czasu nie bylo... Wiec oswiadczalam jedynie wszem i wobec, iz najlepsze byloby w zasadzie.... krowie lajno... lecz niestety nie mialam czasu go zbierac!!! A ludzie zwijali sie ze smiechu... My tez!!!
Ech, co tu duzo mowic! Bylo jednak wesolo!

Tak wiec ok. polowy wrzesnia skonczylismy kladzenie dwoch warstw tynkow, rezygnujac z warstwy trzeciej tzw. gladzi, gdyz wolalam miec wlasnie takie POPAPRANE sciany... nizli calkiem gladkie.
Majstra juz nic nie dziwilo... po konopiach i twarogu, wiec cieszyl sie tylko, bo jak nigdy dotad nie musial niczego robic rowno i prosto. Twierdzil, iz jest to jego najlepsza praca, a ja najlepsza kierowniczka. I gdybym tak jeszcze zechciala dodawac piwa do tynku... wzdychal w rozmarzeniu... ech, to bylaby dopiero robota!!!!
I on majster, juz by mnie pewnie nigdy nie opuscil!!!
No, coz rozstanie przewazylo szale i piwa nie bylo. Byly za to jajka i maka... ale o tym pozniej.

Tak wiec w polowie wrzesnia zakonczylismy tynki. Dwie, ok. 3cm warstwy gliny zostaly polozone i teraz musialy jedynie powysychac.
Sprawa, zdawac by sie moglo blaha, stala sie jednak trudniejsza niz myslelismy...



I migawki z tamtego wrzesnia....



Juz suche tynki bez sladu konopi i plesni, zatarte woda i bardzo pieknie wyplowiale. Na podlodze widac nasze probki gliny.




Pierwsza warstwa tynku w korytarzu w trakcie kladzenia.






I czekoladowo-serwatkowo-glinowa zaprawa w lazience, ktora kladlam sama... bo majster zaparl sie i nijak bylo go do tego zmusic...




Tynkowanie kuchni




i korytarza.





I zeby nie bylo, ze nic nie robilam... wywalam okno w pokoju!!!




Nasza polowa stolowka...




i ognisko po pracy...






K. wolontariusz, moja wierna dusza i prawa reka... pryz heblowaniu parapetow...





Panna Lola na jablonce...




... i sjesta Lulusiowatych





Wysychajaca druga i ostatnia warstwa tynku w kuchni.


I przypominajac sobie tamten czas, mysle jak dobrze jest niekiedy spojrzec wstecz... i powrocic do tamtych chwil... myslac, alez bylo pieknie! Trudno i pieknie!!!

20 komentarzy:

  1. Cieszymy się razem z Tobą!!!! Czy twarogowe tynki już wywietrzały z aromatów?
    Kiedy zdjęcia domu z duszą czyli obecne?

    Pozdrawiamy Cię cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. umieram z ciekawosci jak dzis wyglada dom, wnetrza, i okolica :)

    Gratuluje zamieszkania w nowym starym domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hoho no no... to się namęczyliście z tą gliną. Rzeczywiście wygląda smacznie - jak chatka z piernika :D

    OdpowiedzUsuń
  4. to teraz dawaj, dawaj i szybko nam tu pisz CO DALEJ!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ było pięknie, wiem Amelio, każdy dzień ciężkiej pracy, ale jakże satysfakcjonujący, przyłączam się do poprzedników, nie zostawiaj nas tak w połowie opowiadania, było pięknie, urlop nadal trwa, a my czekamy na dalszy ciąg i żebyś znowu nie zniknęła w czeluściach internetowych, bośmy zgłodniali wiedzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To się napracowaliście! I ja ciekawam obecnego wyglądu domku :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No niesamowite, Amelio, podziwiam Cię za upór, konsekwencję i wytrwałość, no i za odwagę ;-) w tych doświadczeniach. Po czasie wspomnienia wygładzają się, zostają te dobre i piękne. Trud się opłaca ;-)
    Ściany wyglądają zjawiskowo, jak w jakiejś, nie przymierzając, Toskanii albo innej Prowansji ;-)) Jestem pod wielkim wrażeniem już teraz... no i przyłączam się do zgodnego chóru: więcej zdjęć!! proszę, pokazuj swój domek i pisz, co było dalej! ;-))
    Ściskam czule!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wielką chęcią będę powracać z Tobą do wspomnień remontowych, wszystko to bardzo ciekawe dla mnie, nowe, te gliny z różnymi dodatkami, potem zapachy, wkurzające na pewno wycieczki oglądających z uśmiechem powątpiewania pod nosem, a najważniejsze z tego wszystkiego, że już mieszkasz, najważniejsze! Kiedyś mieszałam glinę z dodatkami na jakieś rzeźbki ogrodowe, po dolaniu wody ona pachnie, czymś świeżym, naturalnym; czekam jak inni na nowości, pozdrawiam serdecznie, pa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Go i Rado... oj,jeszcze daleko do stanu obecnego... jeszcze troche potrzymam Was w napieciu!
      Jeszcze tyle sie wydarzylo!
      Cierpliwosc jest w tej sytuacji jak najbardziej wskazana!

      Nieslawo, to milo, ze wpadlas. Pozdrawiam serdecznie.

      Aradhel, no wlasnie swietne
      okreslenie... chatka z piernika!!!
      Taka smakowita!!! A ja wiedzma... Czarownica na miotle w tej swojej glinianej chatynce!!!

      OLGA, tak szybko to niestety nie bedzie jako,ze ja nadal opieszala.
      Wiec cierpliwosci kobieto!!!

      Jolu, na pewno nie zostawie Was w polowie mojego... ogarniania, bedzie c.d. tylko po kolei, bo duzo, jak to u mnie zwykle,sie dzialo!

      heurek, witam u siebie i zapraszam na ciag dalszy, ktory nastapi niezwlocznie.

      Inkwizycjo... gdy bede miala wszystkiego po dziurki w nosie... to otworze Toskanska Tawerne i bede serwowac wino wlasnej roboty...stad pewnie te toskanskie wnetrza jak trafnie zauwazylas!!!

      Tak, Mario, glina tak pieknie pachnie, gdy dodac do niej wody... jak swieze buleczki!
      Ciesze sie, ze bedziesz wpadac.
      Pozdrawiam cieplo.

      Usuń
  9. A mnie ciekawi skąd wzięłaś pomysł na twarogowe tynki, i po jakim czasie przestały "pachnieć":-))) A kolory i faktury wyszły Ci absolutnie zjawiskowo! I więcej zdjęć, błagam!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko! Twoja droga przez glinę jest niesamowita! Ja wymiękam od samego czytania ... I już nie ma "zapachów"?
    A jak ogrzewasz dom?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu, to nie moj wymysl,tak sie robi w lazienkach wlasnie,gdzie jest wieksza wilgotnosc,chodzi o kazeine,ktora jest w twarogu, mleku... i ona zatrzymuje wilgoc w tychze pomieszczeniach.
      Nie bede wyprzedzac wypadkow... blagam o cierpliwosc.

      M, tak ta moja droga przez gline jest i piekna i straszna zarazem... jednym slowem, jak to trafnie ujelas... niesamowita!!!
      A O zapachach juz wkrotce.
      Serdecznosci dla Was.

      Usuń
  11. Tak bardzo sie ciesze ,ze powrocilas ze swoimi zapiskami z budowy ...przyznam Ci sie ,ze czesto tu zagladalam z nadzieja ,ze sie odezwiesz ,ze nie piszesz ,bo pewno juz zamieszkalas i walczysz z problemami dnia codziennego ....i chyba sie juz odnalazlas w tej rzeczywistosci pod lasem ? Czy odwiedza Cie Twoj dawny stroz obejscia Mirek ? Jak radzisz sobie z bezpieczenstwem ? masz tego wilczura obronnego ,o ktorym pisalismy ?,bo kociaki to do przytulania w zimne wieczory ....no wlasnie co z ogrzewaniem ? Bede czekac niecierpliwie na wiesci od Ciebie :) Pozdrawiam i duuuzo serdecznosci przesylam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdaleno, tak walcze z trudami dnia codziennego,pomalu odnajduje sie tutaj pod lasem, mam ogrzewanie,dzieki za troske i cieple slowa... i bede pisac dalej.Pozdr.

      Usuń
  12. Amelio, tak się cieszę, że się odezwałaś i działasz i to jak!!! Glina z dodatkiem twarożku? hmm, niesamowita jesteś, skąd czy czerpiesz te przepisy?:D Kochana cieszę się, że już mieszkasz w swoim domku w lesie:) bardzo jestem ciekawa, jak to wszystko teraz wygląda proszę o więcej zdjęć :D A twoje wnętrza z tym twarożkiem na ścianach, pięknie się prezentują już teraz!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romantyczna Duszo, tak znow jestem i ciesze sie bardzo, dzieki za mile slowa,
      tak beda zdjecia i bedzie ciag dalszy.
      Usciski posylam.

      Usuń
  13. Amelio... to nie wiesz, że czarownice są świetne! Ja je uwielbiam ! :) To po prostu ponadprzeciętne kobiety ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aradhel masz rację... są ponadprzeciętne... ja latam przeciez na miotle po tym swoim lesie... z czarno burym kotem na ramieniu... a potem warzę to wszystko co po drodze napotkałam w wielkim garze na ogniu... przy pełni księżyca!!!

      Usuń
  14. Amelio tak się cieszę, że już wróciłaś i to z takimi wspaniałymi wieściami. Podziwiam Cię skarbie i za upór, i za wytrwałość i za tę romantyczną duszę, jesteś niesamowita!!!! Najlepsze z tego wszystkiego, że nie ma przepisu na tynki z piwem....bardzo mnie rozbawiłaś zachcianką majstra:)))) Powiem Ci Amelio szczerze, że nie znam się na tynkach w ogóle a w szczególności na takich z gliny z domieszką różnych dodatków....jednak czyta się o ich tworzeniu świetnie. Podziwiam Cię i cieszę się, że zostałaś w tym dworku na zimę i już mieszkasz, urządzasz się i jest fajnie! Czekam na dalsze opisy i zdjęcia wnętrz. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i moc uścisków ślę!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Graszko, Kochana, ja też kiepsko znam się na tynkach,ale nie mając innego wyjscia musiałam jakoś posuwać się do przodu. Ty też byś to na moim miejscu zrobiła... bo jak człowiek zdesperowany to do wszystkiego zdolny!!!
      Dzięki za miłe słowa i usciski posyłam!

      Usuń