"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

15.03.2011

Spotkania... c.d.

... i nawet w obliczu najwiekszych kataklizmow tego swiata, nie ustajemy w naszych wiekszych czy mniejszych poczynaniach... w tych codziennych, najzwyklejszych czynnosciach... jak gdyby nigdy nic... i na przekor wszystkiemu. Myslac, jak dobrze jest zyc chwila.

I odganiajac wszelkie smutki i najczarniejsze wizje... zamykam oczy i poddaje sie wspomnieniom, czujac pod powiekami niezwykle cieplo tego wiosennego dnia... i przezywajac od nowa tamto spotkanie...

Byl maj ubieglego roku. Piekny miesiac, choc dosc zimny jak na te pore roku. A ja zaczynalam wlasnie remont chaty i nie majac ochoty na lodowate noce w przyczepie, postanowilam poszukac sobie choc na troche jakiegos cieplejszego lokum. W pobliskiej wiosce wskazano mi domek pod lasem, w ktorym mieszkala samotna starsza kobieta. Pani Pelasia. Pomyslalam od razu, ze to cos dla mnie. I nie pomylilam sie.
Maly bialy domek pod lasem byl uroczy. Taka wzruszajaca starowinka, z pobielonymi scianami i kwiatami wokol, wlasnie tak jak lubie.. I ta brama, ktorej nie... bylo... i otwarte drzwi wejsciowe, jakby zapraszajace do wejscia... I juz wiedzialam, ze to wlasnie to. Moje klimaty.
Weszlam do srodka, rozgladajac sie ciekawie i gdzies ze srodka domu uslyszalam wesoly glos: Tutaj... tutaj jestem!
Domek byl nieduzy raptem jakies dwa pokoje i kuchnia na dole, wiec przeszlam je i w ostatnim ujrzalam siedzaca w fotelu usmiechnieta starsza pania.
Wskazala na kule i okreslila sie z usmiechem jako "niechodzaca... prawie", cmokajac mnie przy tym w oba policzki. A ja zapatrzylam sie na siateczke zmarszczek na jej twarzy i misternie upiety srebrny koczek. I gdy starsza pani powiedziala: "A nie poszlabys... DZIECKO do komorki po drzewo?" poczulam sie jak w... DOMU!
A potem juz tylko siedzialysmy przy herbacie, grzejac sie w cieple kaflowego pieca i ogladajac... seriale, jeden za drugim! Bo babcia Pelasia jest ich wielka fanka... I gadalysmy bez konca, zasmiewajac sie od czasu do czasu z serialowych bohaterow i ze wszystkiego, nie wiadomo czemu... Ot, tak, cieszac sie, jak dwie stukniete nastolatki.
A gdy zadzwonil syn, pytajac co slychac. babcia dpowiedziala. Jak to co? Telewizor!

I dziwila sie, ze wzielam sobie na glowe te straszna RUINE !!! ... zamiast postawic sobie sliczny, modny domeczek, jak wszyscy wokolo. A ja mowilam, ze nie chce slicznego nowego domeczku, bo nie lubie domow z ... prefabrykatow! I zasmie4walysmy sie, ocierajac lzy z oczu...

Bo babcia, oprocz tej cudnej siateczki zmarszczek i ksztaltnego, srebrnego koczka, posiadala rowniez poczucie humoru. Niewlasciwe raczej ludziom starszym i tym samym schorowanym, nawet gdyby nimi nie byli. Ale tak wlasnie wypadalo. A babcia byla tego calkowitym przeciwienstwem. I nie tylko, ze nie byla zgorzkniala, ale na domiar zlego byla nieprzyzwoicie... wesola! I machala reka niedbale, wskazujac na torbe pelna lekow i na te swoje kule... mowiac ze smiechem, ze czuje sie niekiedy jak narciarz, tylko, ze... wystartowac jakos nie moze!
I wcale bym sie nie zdziwila, gdyby nagle odrzucila te swoje kule i ze smiechem wybiegla do ogrodu, aby poszukac wiosny... ! Albo zaczela wspinac sie nagle na drzewo...! Zupelnie jak Astrid Lindgren, ta od "Pipii L.", ktora to w wieku siedemdziesieciu dwoch lat... wspinala sie jeszcze na drzewa?! Jak dziecko! I pewnie dlatego nie mogla sie calkiem zestarzec?! I pewnie dlatego jej ksiazki dla dzieci byly tak niezwykle?!
Ach... jakze ona sie pieknie zestarzala, wzdychalam teraz, patrzac na babcie Pelasie!!!

A gdy konspiracyjnym glosem, z szelmowskim usmieszkiem mowila - " A wyjmij no moje dziecko z kredensu ta naleweczke ziolowa... bo tak mi serce palpituje!" wiedzialam, ze to czas wspomnien.
Oj, bogate bylo to babcine zycie. I nielatwe. Oj, nazyla sie kobiecinka i niejedno przezyla!
Wojna, glod i poniewierka przypadly jej w udziale. I ciezka praca tez jej nie ominela. Urodzila szescioro dzieci. I nie majac czasu sie nimi zajmowac, musialy robic to same, tak wiec starsze wychowywaly mlodsze. A procz tego musialy wszystko robic w domu, bo ona z mezem od switu do nocy na roli i przy krowach i przy swiniach i przy wycince lasu... Oj, bylo tego, bylo!
A teraz, powiedziala raz ze smiechem, to pewnie te wszystkie dzieci, by mi pozabierali, mowiac, ze je zaniedbuje! Ale sie wychowaly. I wyszly na ludzi. O tak! szescioro dzieci babci to wspaniali ludzie. Poznalam ich, jako ze stale ktorys z nich zaglada do mamy.

I wzdychala, jak ciezko bylo. I jak to glod nieraz zagladal w oczy. I gdy chleb podawano sobie z najwieksza czcia, starajac sie nie zmarnowac ani okruszka. I jak po latach dopiero, kupili dzieciom telewizor, aby na dobranocki nie musieli juz do... sasiadow chodzic. Ale historia. Lubilam ja najbardziej. I jaka to byla wielka radosc w domu. I jak wszyscy, cala rodzina naboznie, jak na niedzielnym kazaniu, zasiadali przed telewizorem, aby uslyszec co tam tez w swiecie nowego.
A potem spiewalysmy serenady z mojej i z babcinej mlodosci.
Ech... po babcinej nalewce mialysmy glosy jak jakie primadonny operowe!
I opowiadala o tym jak remontowali dom, sami jedni, wlasnymi rekoma. Jak trudno bylo, ale ze wszystkim dali rade. I jak zostala wdowa. Ale sie nie martwi, bo ma przeciez... Telewizor!!!

A ja sluchalam i dziwilam sie, coz to za zycie?!
Zycie, w ktorym wszystko bylo tak zwyczajne. Proste. Trudne. I piekne.
Praca. Chleb. Dom. To co najwazniejsze.
Bez zadnych ozdobnikow. Kwintesencja zycia.

I palilysmy w piecu w starej weglowej kuchni. A najwiekszym swietem bylo to, jak ktorejs niedzieli wspolnie gotowalysmy rosol, z wypasionej od sasiadki kury i z jarzynek z ogrodka.
I z makaronem wlasnej, babcinej roboty. Rosol na prawdziwym ogniu smakowal inaczej. To prawdziwa uczta dla ciala i ducha. I powrot do tych smakow i zapachow z dziecinstwa, z moich dzieciecych pobytow u babci na wsi, gdy na weglowej kuchni pyrkal pachnacy rosol, a babcia zagniatala na wielkich kuchennym stole makaron.
I ten zapach rosolu z wlasnym makaronem... pozostal na zawsze. A teraz u babci Pelasi znow powtorka tych dawnych smakow... Menu w postaci rosolu.

Piecio-gwiazdkowy hotel babci Pelasi. Tak wlasnie nazwalam ten objekt. I tylko szyldu brakowalo na bramie, ktorej nie ma...!

A moja "suita" na pieterku, z prostym lozkiem, kaflowym piecem i widokiem na las. Bez lazienki, a nawet bez biezacej wody... byla najbardziej luksusowym apartamentem, jaki moglabym sobie wymarzyc.
I zadziwiajace bylo to, ze to wszystko to, bylo tak bardzo... Prawdziwe.


I warto, bylo przejsc ten szmat drogi... wywedrowac z poludnia na polnoc, aby choc przez chwile pobyc w piecio-gwiazdkowym hotelu babci Pelasi... I posiedziec z nia przy serialach... i chlonac jej opowiesci, zasmiewajac sie z niczego, ot tak po prostu!
I aby moc potem te historie opowiedziec... i spisac i... pokazac swiatu.
I nie wiem jak dla Was, Kochani, ale dla mnie, sa to historie... niezwykle.



I kilka zdjec z moich wedrowek...




... i droga bez konca....




... i stare domy napotykane gdzies po drodze...




... i zaproszenie do odpoczynku dla strudzonego wedrowca...




.... i pierwsze, niesmiale zwiastuny wiosny z ubieglych lat...





... i zbieranie zielska... gdzies po drodze na ziolowe herbatki... Jeszcze tutaj towarzyszyl mi moj pieseczek, wierny towarzysz moich wedrowek... ktory juz niestety przebywa w innym swiecie... patrzyc na mnie z gory...




... i wedrowki na poludniu...


Niestety zdjecia domku babci Pelasi gdzies wsiakly... wiec beda nastepnym razem... jak znow do jej hoteliku pod lasem zawitam.

20 komentarzy:

  1. Wspaniała historia! Az chciałoby się Panią Pelagię uściskać ( bo jakże mi tak babciować starszej pani ;-))) To przecież Twoja Babcia Pelasia jest!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudownie to opisałaś, bardzo klimatyczny post:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I tyle wart ten dzisiejszy kult młodości! To od Nestorów uczmy się mądrości i tego, czego tak dziś u ludzi w deficycie - radości życia.
    Dzięki za opowieść!
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wspaniałe, że odkrywasz takich Ludzi dla siebie i reszty świata. Niezwykłych w swej zwyczajności.
    Jest ich pewnie wielu zapomnianych jak stare domy.
    Zapisujesz pamięć o nich.
    Pozdrawiam cieplutko! Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo chcialoby sie, to co piekne i madre... ocalic od zapomnienia! Dla swiata, dla naszych dzieci i dla ich dzieci.
    Tak jak i te stare domy.
    To taki niepisany obowiazek w tych zawirowaniach dzisiejszego swiata i pogoni za zyskiem... ktora niekiedy wydaje sie jedynym celem zycia i motorem wszelkich poczynan.
    Dla mnie przebywanie z tymi ludzmi... plawienie sie w ich madrosci i dobroci... bylo balsamem dla duszy.
    Zycze kazdemu takich spotkan!

    OdpowiedzUsuń
  6. Amelio, jestem przekonana, że swoją osobą, swoją wielką wrażliwością przyciągasz takie osoby: niezwykłe, pełne życiowej mądrości i pogody ducha.
    To cudne, że dzielisz się z nami tymi okruchami swojego życia, tymi historiami napełniającymi serca ciepłem i spokojem.
    Mam taką 83-letnią sąsiadkę, Stefanię, pochodzi z Wołynia i jest niesamowita! Uwielbiam jej opowieści, a gaduła z niej że hoho! Wciąż ma charrrakter i temperament, mimo ciężkiego życia i wielu chorób. I jest chyba jedyną - nie, jest jeszcze jedna ;-) - mieszkanką mojej wsi, z którą się przyjaźnię...
    Amelio, wiem, wiem, że obiecałam maila i w ogóle, ale nie wyrabiam się ostatnio, wybacz! Napiszę i wyślę, ale za chwilę... obiecuję ;-)
    Ściskam czule bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Amelio, tak się zaczytałam, że żal mi się zrobiło, kiedy nastąpił koniec Twoich wspomnień! Masz w sobie jakiś dziwny dar przyciągania czy raczej wyłuskiwania w napotkanych siołach, przecudnych ludzi!!! Tacy leciwi, ciężko pracujący przez całe życie rolnicy, są nad wyraz szczerzy, rozmowni,otwarci, z poczuciem humoru, werwy i jakby z innego świata. Można się z nimi czuć jak we własnej rodzinie, jakby się ich znało od lat. Szkoda, że już ich tak mało zostało - myślę Amelio, że doskonale trafiłaś w to środowisko, bo z takimi sąsiadami-przyjaciółmi można żyć bezpiecznie i miło! Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzien dobry.
    Przeczytałam tytuł i jesli pozowolisz juz się u Ciebie rozgoszcze. Teraz muszę poturlać sie do lazienki ale cos czuje że bede tu wpadać w Twoje progi.
    Buziole w noch

    OdpowiedzUsuń
  9. Inkwizycjo, Graszko, Kochani... dziekuje za te wszystkie mile slowa.
    I musze sie przyznac, ze te ostatnie posty, to tez taka moja odskocznia od spraw podstawowych- czyli remontowych, ktore jak wielka czarna chmura wisza nade mna, a ktore ja probuje innymi tematami odgonic i odsunac... na jakis czas przynajmniej!!!

    Niestety i szkoda, ci wspaniali ludzie, nie sa z "mojej" wioski. A w niej no coz... na siedem domow- polowa to - alkoholowi degeneraci!i menele!!!
    Alez mam szczescie!
    I nawet p. Mirek,byly stroz, ktorego mialam nadzieje poprzez prace w jakis cudowny sposob UZDROWIC!!! i UCZLOWIECZYC!!! okazal sie jedynie zdegenerowanym alkoholikiem i zlodziejem!
    I takich wiec tez mialam szczescie spotkac... i opisac!
    No, coz jak swiat swiatem, dobro i zlo przeplataja sie w tym naszym zyciu, i tak juz pozostanie. To samo zycie!

    A jednak bardzo pocieszajace jest to, ze swiat wciaz PELEN jest tych WSPANIALYCH!!!
    Posylam czule usciski.

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawde-to strasznie mi miło. Buziole w nos na każda kolejna minute dzisiejszego dnia. Trzeby było krzyczeć, że mam do Ciebie wpaść to bym trafiła szybciej

    OdpowiedzUsuń
  11. Okazuje się, że spotkać takich ludzi, taką Pania Pelagie, Pelasię to też trzeba mieć szczęście. Trafic na tę drogę i do tego domu. Warto historię takich ludzi ocalić od zapomnienia.
    Serdecznie pozdrawiam
    Anula z Chaty

    OdpowiedzUsuń
  12. No to juz wiem prawie wszystko i czekam na nowy sezon. Podziwiam Cie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Amelko, zapraszam Cię do siebie...i do zabawy, zobacz...i pisz:))) Pozdrawiam serdecznie.

    Wiedziałam, że spotykałaś tych wspaniałych ludzi w swej wędrówce, ale nie byłam pewna gdzie? Szkoda więc, że Twoja chatka nie stoi w pobliżu pani Pelagii:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Amelio jesteś wspaniałą kobietą, masz oczy i uszy szeroko otwarte na otaczjący Cię świat.
    I dlatego nie "przegapiasz" takich takich wartościowych ludzi jak Pani Pelagia czy Dziadek z poprzedniego posta.
    Może w tej niepijącej części wsi odnajdą się jacyś ciekawi ludzie.
    Z ogromną przyjemnością czytam twe posty, ale z komentarzami to już gorzej ... jakoś tak im dni w życiorysie przybywa to czasu ubywa :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko, jakbym widziała moją Mamę, chodzi o 2 laskach, gdy przyjeżdżamy, śmieje się i mówi, patrzcie, mam 4 nogi, wesoła, pogodna, mimo wieku i niedołężności. Ostatnio jak byłam, wchodzę: Co oglądasz, Mamo? PANORAMĘ! - dumnym głosem oznajmiła. Na dodatek jest pulchniutka, ma apetyt i mówi, że nigdzie się jeszcze nie wybiera. I przeżyła wiele.
    Pozdrawiam serdecznie, Amelio, czarne chmury remontowe miną, jak mawiał mój Ojciec: To minie, jak było mi źle.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam ,
    Fantastyczna historia, inspirujący blog ... będę zaglądać częściej i się wczytywać .
    Remonty dopiero przede mną ale na pewno nie na taką skalę jak u Ciebie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam :) Jestem pod wrażeniem i bloga i tej cudnej historii , tak pięknie opisanej .
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  18. Amelio , bardzo dziękuję za przesympatyczne odwiedziny i tyle ciepłych słów :) Jak wcześniej napisałam bardzo podoba mi się u Ciebie , więc z przyjemnością zagoszczę tu na dłużej .
    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  19. Cóż mogę napisać? Temat babci, wspólnych pogaduszek, delikatności dłoni...mi zawsze tego brakowało. Dziadków w większości nie pamiętam, zmarli jak byłam jeszcze bardzo mała. Jedyna babcia, którą mogłabym się nacieszyć, zmarła 12 lat temu. W momencie, w którym zaczynałam doceniać jak wielkim skarbem babcia jest i ile może dać...Niestety nie zdążyłam się tym nasycić. Pozostaje nadzieją, że moje dzieci będą mieć dziadków, a ja już zadbam o to aby nie zmarnowali tego daru.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja, tez nie potrafilam nasycic sie bacia, odeszla szybko, za szybko... wiec moze dlatego tak bardzo rozczulaja mnie starsi ludzie?

    OdpowiedzUsuń