Szczescie... ulotne jest.
I zeby tak naprawde o tym nie zapomniec, tak zupelnie...tak calkowicie, musi od czasu do czasu dac o tym znac...
I tak tez sie stalo... gdy po chwilach wielkiej euforii... nadeszly chwile wielkiego zwatpienia... ktorego to przyczyna stal sie... zwykly, niewinny DESZCZ... ot, taka blahostka, zdawac by sie moglo... ale niestety... jakze grozna w skutkach potrafi ona byc, wie o tym kazdy bez mala.
I ta oto blahostka przyprawila mnie o niezly bol glowy, gdy z trwoga patrzylam na padajacy przez dwa dni i dwie noce deszcz, myslac z przerazeniem o tym, jakie szkody moze on wyrzadzic i co bedzie jak moja ruine zaleje calkowicie, a ceglane sciany nasiakna woda, pozamakaja i nie bedzie juz nawet czego ratowac!
I ta bezsilnosc wobec SIL NATURY i ten wszechogarniajacy lek...sparalizowal mnie zupelnie.
I pozazdroscilam nagle wszystkim tym, ktorzy... nie buduja, nie remontuja i nie musza obawiac sie zwyklego deszczu... i nie musza nic, majac po prostu... SWIETY SPOKOJ!
Och, jakze zapragnelam nagle SWIETEGO SPOKOJU!
Jakze dobrze jest GO miec... i nic nie musiec!
A ja... tyle rzeczy MUSZE!
I tak wiec, zeby mi nie bylo ani za DOBRZE, ani za LATWO... to oprocz deszczu, zostalam jeszcze na dokladke... okradziona.
Skradziono, a raczej wyrwano ze sciany nowiutka skrzynke elektryczna i zostawiono na pocieszenie jedynie smetnie zwisajace kable...
Aby wiec uchronic dom przed dalszymi kradziezami musialam podjac natychmiastowa decyzje przywiezienia na miejsce WYPADKOW mojej przyczepy i znalezienia KOGOS, kto bylby strozem na posesji, przynajmniej na okres do zimy.
Tak wiec majac bardzo malo czasu i jeszcze mniej sily, moj wybor, a wlasciwie jego brak... padl na... p. Mirka, czlowieka tzw. asocjalnego czyli parajajacego sie roznymi podejrzanymi "zajeciami", nie stroniacego od alkoholu i ojca 9-ciorga dzieci.
Pan Mirek, ktory wraz z synami pracowal przy wyburzaniu dachu, okazal sie jednak nie az tak bardzo... asocjalny, jak to o nim mowiono i w zwiazku z tym postanowilam ponownie obdarzyc p. Mirka pewna doza ZAUFANIa...
I tak oto p. Mirek zostal... STROZEM mojej posesji czyli ktotko mowiac - zlodziej stanal na strazy prawa!
Czyli niezly "bigos"!
A ja, kobieta bez wyobrazni, z dusza na ramieniu... odjechalam tak szybko jak tylko zdolalam z miejsca WYDARZEN, zastanawiajac sie po drodze... jakiz to tez bedzie dalszy ciag WYPADKOW?!
Amelio ileż w Tobie sił i energii, a ileż pomyślunku, naprawdę Cię podziwiam! Kochana osobiście bym się do tego nie nadawała, po latach mieszkania w blokach i jak sama piszesz - bezpiecznego dachu nad głową. Ale przypomniało mi się opowiadanie mojej mamy (byłam wtedy dzieckiem)o remoncie mieszkania. Pracowała ona wtedy od rana do wieczora a remont musiał się odbywać, więc wymyśliła i powierzyła opiekę nad całym mieszkaniem sąsiadce. Sąsiadka prowadziła melinę i gromadziło się tam mnóstwo ludzi różnego autoramentu, ale pani z "fioletowym" nosem przechodziła samą siebie w pilnowaniu naszego dobytku bardzo skrupulatnie. Mało dobytku, ale samych robotników pilnowała i do pracy popędzała, bali się jej chyba bardziej niż mojej mamy.Myślę Amelio, że dokonałaś właściwego wyboru - złodziej pilnujący nic nie ukradnie...bo chyba jakiś swój niepisany kodeks i honor. Obym się nie myliła - czekam na dalszy rozwój wypadków i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie chcemy Cię pognębiać ale widząc zdjęcia w poprzednim wpisie pomyśleliśmy(nie bierze pod uwagę jesieni,a co jek deszcz...)
OdpowiedzUsuńCo do stróżowania jest powiedzenie,,weź cygana na stróża".Najważniejsze że p.Mirek to miejscowy.Ci co kradną to miejscowi(może nawet on sam,a przeciż swój swojego czy sam siebie nie ograbi.
Pozdrawiamy
Ileż w Tobie odwagi! Podziwiam!Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńZycze Ci sily i pogody ducha mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńNie znam sie na remontach, na budowach, wiec radzic nic nie moge, a temu, kto ukradl niech mu sie odplaci w trojnasob ...;)
Ogrom pracy!
OdpowiedzUsuńMoja chatka ma też prawie 100lat, ale nie murowana tylko z bali drewnianych.
A tu fachowcy nawet nie dali membrany pod dachem, oszczędzali.
I wynająć do pilnowania też nie ma kogo, bo w pobliżu nikt nie mieszka, i nikomu nie po drodze.