"Podróż na tysiąc mil rozpoczyna się od pierwszego kroku"

4.04.2018

Chwile z M.

Zegar czasu M. wybija minuty... godziny, powoli zbliżając się do końca. M. mówi, że właściwie to... już się nażyła i...  że jak w "latach" na początku pojawia się liczba 9... to znak, że należy odejść.
Jest pogodzona... i tylko czeka, czeka cierpliwie.

Poświęcam M. czas, teraz pod koniec jej życia, tak jak ona kiedyś, robiła to dla mnie.
Porzucam więc... teminarze... kalendarze... a ważne sprawy tracą swą ważność... bo i cóż może być ważniejszego od tych wspólnych chwil? Chwil, których... za moment może już przecież... nie być.

To właśnie nimi teraz żyję. Cieszą mnie drobiazgi, na które kiedyś nie zwróciłabym żadnej uwagi. Cieszy mnie np. to... że M. tak dobrze dzisiaj spała... albo... że smakowała  jej poranna kawa.... albo... że wzięła dziś do ręki gazetę, próbując coś przeczytać, choć prawie już nie widzi...


Słucham, gdy mówi. Kiedyś nie słuchałam, zwykle to ja mówiłam, myśląc jaka to ważna jestem, mając tyle do powiedzenia.Teraz chłonę każde jej słowo, tak jakby były naprawdę na wagę złota.. Niektóre nawet zapisuję. Tak jak dzisiaj, gdy powiedziała, że: "jak się budzi, to myśli, że już jest w Niebie, tak tu cicho!"

Rozczulam się, gdy patrzę na jej pooraną zmarszczkami, jak póżno -jesienne jabłko, twarz... na jej blado - niebieskie, rozmyte jak farbka oczy. Zwłaszcza, gdy pogrąży się we wspomnieniach, a oczy zachodzą mgłą.

 

M. ma co wspominać, historia jej życia wystarczyłaby na kilka życiorysów. Przeżyła powstanie, wojnę, okupację, obóz, wojenną poniewierkę.  Wychowała się w Warszawie, która do dziś pozostała jej sercu bliska. A najbliższe sercu, to wspomnienie o tym, jak siedziała ze swoją mamą na zgliszczach zburzonego domu, gdzie spędziły podobnie jak i inni ludzie kilka dni i nocy, śpiąc w zakamarkach ruin i gotując na polowych kuchenkach, nie chcąc opuszczać swoich "domów". I jak potem musiały wyjechać z ukochanej Warszawy, aby już nigdy do niej nie powrócić.
Do tych tragicznych wspomnień M. nie chce już wracać, zbyt bolesne są.



Lubię słuchać, gdy opowiada o swoim dawnym życiu. Pamięta wszystko, tak,  jakby to było wczoraj. To jak jeżdżiła z rodzicami dorożką w Aleje... albo do Ogrodu Saskiego, który był taki piękny.... albo jak chodziła na najlepsze w całym mieście ciastka do Bliklego, najsłynniejszej warszawskiej cukierni... albo swoją szkołę Sióstr Szarytek... które tak pięknie śpiewały... I jak ten śpiew głęboko zapadł jej w serce, tak, że do dziś pamięta niemal każdą z tych piosenek. To może wtedy śpiew został jej zaszczepiony i stał się czymś, co tak bardzo pokochała. .


Lubię chwile, gdy słuchamy piosenek ze starych płyt.... wtedy jej oczy zachodzą mgłą, a twarz promienieje. 
Przy Piosence o "Mojej Warszawie"... z oczu płyną dwie cieniutkie strużki łez. Przy "Tangu Milonga", śpiewamy obie... ona próbuje tańczyć... ja fotografuję.

Najbardziej lubię poranki. Gdy M. budzi się radosna jak skowronek  i zaczyna śpiewać. I gdy potem długo siedzimy przy porannej kawie. Rozmawiamy, choć zwykle bez słów. Przyglądam się jej, chcąc jakby na pamieć nauczyć się rysów jej twarzy. Niekiedy słuchamy radia. Ale cisza to jest to, co najbardziej nam odpowiada.
Psy podchodzą kolejno i kładą swoje pyski na jej kolanach, a ona głaszcze je delikatnie. Koty ocierają się o jej nogi. Róża, wchodzi na oparcie fotela i bardzo delikatnie ociera się o jej głowę, wyczuwając chore miejsce i przekazując uzdrawiającą energię. A ona cieszy się i rzuca im okruszki na podłogę. 


To dla niej rozpalam w kominku, a potem grzejemy się przy nim, popijając popołudniową herbatkę, ona cieszy się jak dziecko i wyciągając ręce do ognia, powtarza: Ach, jak przyjemnie!

Jest jak małe dziecko. Taka krucha, bezradna, zdana na innych. Mówi, że na końcu życia znów stajemy się dziećmi i że to wspaniałe, że znów możemy doświadczyć tej dziecinnej radości. To jakby powtórka z dzieciństwa, z czasu naszej największej szczęśliwości!

 

Wciąż lubi nakręcać swój mały zegarek i zakładać go na rękę, choć już nie widzi wskazówek. I nie obchodzi jej, ani jaki jest dzień, ani jaki miesiąc. Ani... wszystkie sprawy tego świata. Mówi, że czas już do niczego nie jest jej potrzebny. A życie minęło, jak jedna mała chwilka.

Od czasu do czasu, ma jednak ochotę posłuchać wieści ze świata. Podziwować się: "a cóż to też, na tym świecie się wyprawia!?" Ale już po chwili, ma dosyć...  i pyta zdziwiona, czy rozumiem, o czym mówią? I gdy odpowiadam, że pojęcia nie mam... obie wybuchamy śmiechem! I nagle przestają nas obchodzić wszystkie "sprawy tego świata"... I stajemy się znów małymi, śmiesznymi dziewczynkami...

 

Chwile z M. to czas wyjątkowy... piękny i trudny zarazem. To codzienne zmaganie się z jej chorobą i z moją własną słabością. To moje ustawiczne ćwiczenie się w cierpliwości, łagodności, spokoju.
To właśnie przy Niej i dla Niej staję się... "Oazą spokoju".

To chwile bezcenne, gdy odkrywam radość w najprostszych i najbanalniejszych rzeczach... gdy celebruję życie, jak nigdy dotąd.

To dzięki niej pojmuję, że największa siła człowieka tkwi w delikatności i czułości jego serca.
A życie jest najważniejsze.
To M. i jej choroba są moimi najlepszymi nauczycielami. Właśnie teraz.

I gdy dzisiaj, zerwałam kartkę z kalendarza i przeczytałam, że "życie człowieka powinno zaczynać się w wieku osiemdziesięciu lat, a potem spadać do osiemnastu"... pokiwałam jedynie głową.

 Zegar czasu M. powoli odmierza godziny... minuty... Jeszcze jeden dzień... jeszcze jedna chwila... jeszcze jeden uśmiech.... dotyk dłoni... I zaraz, za chwilę wskazówki się zatrzymają... a ona przejdzie tak cichutko, bezszelestnie po Tęczowym Moście na Drugą Stronę.... zostawiając po sobie srebrny pył i wspomnienie.



.





28 komentarzy:

  1. Amelio. Jakie piękno i uczucie w Twoich słowach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nawet nie spodziewałam się, że ten post takim właśnie się stanie!

      Usuń
  2. Dobrze, że M ma kogoś takiego jak Ty. Kto się nie śpieszy, celebruje bycie razem i pozwala stać się znowu dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że ja mam ją chociaż przez jedną małą chwilkę....

      Usuń
  3. Amelio, taki masz trudny ale szczęsny czas. Wiele wymagający ale i dużo dający. Taki ma teraz moja siostra ze swym mężem i mam zaszczyt im czasem w tym towarzyszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszczyt... jakże pięknie to Krysiu ujełaś. Ja też mam zaszczyt!

      Usuń
  4. Pięknie i wzruszająco napisałaś, Amelio...aż coś dławi w gardle. Jak dobrze, że możecie być razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bycie razem daje nam bardzo wiele, to działa w obie strony...

      Usuń
  5. I właśnie napisałaś i sensie życia, a ludzie gonią za przepychem, zachciankami... ja tak próbowałam spędzać każdą chwilę z babcią. Moc uścisków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak to jest...że dopiero pod koniec życia, wiemy tak naprawdę, co jest ważne. I tylko szkoda, że tak póżno.

      Usuń
    2. bo dorastamy, z wiekiem przychodzi ,,mądrość" Ale to dobrze, jakby młodzi ludzie od razu posiadali tę wiedzę, którą my mamy, to ludzkość przestała by istnieć :D Szaleństwo, beztroskość młodości jest bardzo ważna dla istnienia gatunku :D Poza tym, nasi rodzice by nie chcieli abyśmy im tak głowę zawracali, kiedy oni jeszcze byli w pełni sił ze swoimi pomysłami. :D A tak jest dobrze. Twoja mama już nie ma tak sił dorównać Tobie w tempie życia i ruchów, Ty dostosowałaś się do jej rytmu i dzięki temu możecie razem przebywać :D Buziaki :D

      Usuń
    3. To wszystko tak właśnie ma być... szaleństwo młodości, błędy które uczą... a potem mądrość starości.

      Usuń
  6. Dawno nic tak mocno mnie nie wzruszyło, Amelio, jakim pięknym człowiekiem jesteś! Brak mi słów. Jaką piękną starość ma M. To takie rzadkie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Eulampio.To ja wzruszyłam się Twoimi słowami. Tak, M. ma szczęście, a ja razem z nią. I to jest piękne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyjątkowość polega na tym, że uważasz, że to Ty masz szczęście. Pracowałam ze starszymi osobami, widziałam mnóstwo rodzin, dla których stary, demencyjny rodzic był wielkim ciężarem. Tak pięknie widzieć człowieka jako całość, nie tylko bezbronną 90-latkę, może tylko ktoś wyjątkowy. Poczułam wielki szacunek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ciężko bywa też i to bardzo... są dni, że nie wiem, co dalej... ale trwam... Dziękuje za te słowa, dodadzą mi nowej siły!

      Usuń
  9. Obyśmy na koniec wszyscy mieli tyle godności, mądrości i pogodzenia ze wszystkim. Bardzo się wzruszyłam tym Twoim wyznaniem. Obie jesteście wyjątkowe i życzę Wam jeszcze wiele tych cichych, dobrych chwil. Po prostu bądźcie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Joanno, takie słowa dają pociechę.

      Usuń
  10. Chylę głowe przed tym co napisałaś...tak mocno mnie ścisnęło w środku...mi niestety nie było dane przeżyć tego z moją M....chyba wtedy jeszcze nie dorosłam i teraz to bardzo boli...

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo człowiek jest tylko człowiekiem,ze wszystkimi swoimi słabosciami... i nieraz naprawdę nie potrafi inaczej... ale Mirko to przecież wszystko takie ludzkie!
    Ściskam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
  12. "I gdy dzisiaj, zerwałam kartkę z kalendarza i przeczytałam, że "życie człowieka powinno zaczynać się w wieku osiemdziesięciu lat, a potem spadać do osiemnastu"... pokiwałam jedynie głową. "

    ...wstrząsnęłaś mną... taki cytat w kalendarzu? ile w nim prawdy...
    pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń
  13. Przed chwilą trafiłam na Twojego bloga, przeczytałam tego posta i ....nawet nie wiem jak skomentować, bo mam tyle myśli w głowie. Po prostu dziękuję za ten wpis, a ja zostaję tutaj na stałe :)

    OdpowiedzUsuń
  14. I think this is one of the most significant information for me.
    And i’m glad reading your article.
    But should remark on some general things, the web site style is perfect,
    the articles is really great : D. Good job…
    ดูหนังออนไลน์

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzisiaj trafiłam na ten cudowny wpis. Dokładnie to samo przeżywałam kilka miesięcy temu. Moja M.była chora na Alzheimera. Dodatkowo miała wszczepiony rozrusznik serca. Ostatnie miesiące mieszkała ze mną, nie wstawała z łóżka, nie poznawała bliskich, jednak cieszyła się na ich widok. Odeszła dwa miesiące temu. Czasu kiedy była tak blisko, a jednocześnie tak daleko nie zamieniłabym na nic innego. Korzystaj z tego czasu, delektuj się każdą chwilą z Nią spędzoną, bo to już nigdy nie wróci. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nigdy wcześniej nie czytałam tak pięknego i tak wzruszającego tekstu o miłości
    do tej najważniejszej dla każdego z nas osoby
    Dziękuję za te słowa

    OdpowiedzUsuń