... a ja... jak nigdy tego roku, nijak nie umiem sie na te wiosne cieszyc.
I nawet nie czekam na nia. I az trudno sie przyznac, ale ja jej nawet... nie chce!
Wiem, to oburzajace... ale... coz... nic na to nie poradze. I jakze bardzo chcialabym te wiosne... zatrzymac... powstrzymac... zeby tak sie nie spieszyla... zeby jeszcze zaczekala... jeszcze chwilke... taka mala chwilke... bo ja jeszcze nie gotowa!
Oczywiscie... chodzi o remont, ktorego to wlasnie wiosna jest niepisanym zwiastunem. Remont... ktory jak fatum jakies ciazy nade mna i dobija sie nieublaganie do moich drzwi wraz z ta nadchodzaca wiosna! A ja... odsuwam i odsuwam od siebie te wizje, mowiac, ze jeszcze mam czas, ze jeszcze tyle czasu, ze przeciez jeszcze zima, ze przeciez jeszcze sniegi... ze przeciez mrozy...
Tylko, ze czasu nie da sie oszukac! Zegar czasu bije nieublaganie i wybudza tak brutalnie, szarpiac za ramie, az do bolu... z tego jakze przyjemnego zimowego letargu... wolajac, ze JUZ CZAS!
I Stawia mnie znow na rowne nogi, jak zandarma w wojskowym regimencie... nie pozwalajac na zadne zaniechanie!
I tak wiec wraz z nadchodzaca wiosna, na ktora wcale nie czekam, zbliza sie wielkimi krokami... nowy sezon remontowy! Ach... jakze sie ciesze!
I gdy przegladam strony moich blogowych Przyjaciol, tych wszystkich, ktorzy juz cos robia lub zaczynaja robic... trawia mnie jedynie wyrzuty sumienia, ze ja nic. I nawet do chaty nie chce mi sie jechac. A trzeba by bylo pojechac, zobaczyc, ogarnac, pobielic drzewka, posprzatac...
Ech... Moj zimowy SEN... jeszcze trwa. A ja tak bardzo chcialabym pobyc jeszcze w tym zimowym, jakze milym ciepelku i nie zostac w ogole wybudzona!
I jak nigdy przedtem, nie czuje nawet checi do dzialania! I gdy przypomne sobie ubiegly rok i jeszcze poprzedni, gdzie moj zapal nie znal granic... i chcialo mi sie gory przenosic... Tak teraz... NIC!
Kompletna klapa. Pozimowa depresja. Zapewne. Depresja... jakiez to wspaniale slowo i jakze dobre usprawiedliwienie na wszystko. Na wszystko... czego nam sie nie chce.
Tak wiec trawiona wyrzutami sumienia, zaczelam COS wreszcie robic.
COS, czyli penetracja w necie znajomych stronek... o remoncie, o budownictwie, o budowniczych, o ich radach i poradach... o domach... o ogrodach. Czyli krotko mowiac: o wszystkim i o niczym. Tysiace informacji, bo gdy wejdzie sie na jedna strone, zaraz otwieraja sie nastepne, a potem znow nastepne... na ktore nie sposob nie wejsc... bo ciekawe... i wciagajace... i tak zostajesz wciagnieta w coraz to nowe tajniki wiedzy, z ktorymi to koniecznie nalezy sie zapoznac... ! Uff!!!
I juz po jakiejs godzinie ma sie serdecznie dosyc! Czas stracony, a wiedzy niewiele i tylko nieziemski bol glowy pozostaje...!
Doszlam do wniosku, ze budownictwo to wiedza tajemna... niedostepna zwyklym laikom... Laikom zas... wciska sie faktury! O tak! I to wlasnie te faktury w ubieglym sezonie doprowadzily mnie do ruiny!
Oj, ciezko cos bedzie zabrac sie za ten remont, tym bardziej, ze tak naprawde to nie mam pojecia od czego w ogole zaczynac! Tyle jest do zrobienia. Wiec pojde pewnie znow na zywiol, tak jak to bylo w ubieglym roku... bez planu... biznesplanu... kosztorysu... Bez zielonego pojecia o czymkolwiek w ogole!
I nic dziwnego, ze majster wciaz powtarzal, iz jestem laikiem bez wyobrazni...!
Tak i to wlasnie laikom wciska sie faktury, ktore to doprowadzaja ich do ruiny!
Jeszcze teraz, gdy przypomne sobie jego slowa, zimny pot mnie oblewa!
W tym roku majster i jego swita... niestety nie sa przewidziani w moich planach! Musza sie ze mna pozegnac... i rozstac, choc zapewne niechetnie to zrobia. Kobieta - laik, bez wyobrazni, to calkiem niezly objekt dla wszelkiego rodzaju i masci fachowcow.
Bede wiec raczej dlubac systemem tzw. gospodarczym. Sama i naturalnie.
A o finanse tez nie musze sie specjalnie martwic... jako, ze ich nie posiadam, w zasadzie, gdyz gro kasy pochloneli niestety ubieglorocznie fachowcy. W tym roku bedzie wiec co najwyzej dwuosobowo - czyli ja plus jakis... czlowiek typu CUDOTWORCA!
Ech... marzy mi sie czlowiek tzw. zlota raczka... taki prawdziwy rzemieslnik, pasjonata.... wizjoner... taki, ktory to zachwyci sie starym domem... dojrzy jego piekno... zobaczy dusze. Zrozumie. Taka relikwia... typu ludzkiego. Tylko, gdzie takowego szukac!? Juz w ubieglym roku szukalam... i zwatpilam?!
Tak wiec pomalu zaczynam przygotowania do kolejnego sezonu. I jak narazie skupiam sie na praktykach tzw. duchowych, ktore to polegaja na oblepieniu scian, nowymi afirmacjami, ktore powtarzane przez dwadziescia jeden dni... maja zdzialac CUDA...! Jak rowniez na zawieszaniu roznych zdjec i wycinkow z gazet... glownie z mojej ukochanej Werandy o ludziach, ktorym sie udalo! I ktorzy to teraz, ten swoj remont wspominaja z wielka radoscia... jako wspaniala przygode swojego zycia!
Wiec moze i ja kiedys zawolam z wielka euforia:
- Alez to byla fantastyczna przygoda!!!
A poki co... i nie znajdujac zrozumienia w rodzinie blizszej, ani w dalszej, ani w kregu z "poza" , laduje akumulatory, spogladajac na zalepione sciany i wierzac, ze i mnie sie uda!
Tak wiec moje naczelne haslo to:
"Nie bojmy sie remontu!!!!"
I nastepne:
" Wszechswiat ma wszystko, a ograniczenia sa tylko w tobie!"
I to, ktore tak bardzo lubie:
"Pieniadze sa twoimi PRZYJACIOLMI , masz prawo je miec i madrze nimi zarzadzac, spelniajac swoje MARZENIA!
I na koniec:
"Alez to fantastyczna PRZYGODA!!!"
Ech... to chyba jednak najbardziej lubie!
Jako kolejne przygotowania nalezy wymienic - zakup nasion lawendy i maciejki... gdyz marzy mi sie lawendowe pole i maciejkowe sciezki... ktorymi bede sie naturalnie przechadzac... gdy juz wszystko porobie!
Tak wiec, choc mozolnie, to jednak remont posuwa sie do przodu... przynajmniej w mojej wyobrazni!
I czekam do tej... nieupragnionej wiosny, ktora i tak znow kiedys... przyjdzie!
... i bedzie znow tak oszalamiajaco piekna... jak zawsze.